Zamknij

Róg bawoli (długi cętkowany kręty), czy sygnałówka myśliwska? O muzyce myśliwskiej rozmawiamy z panem Zbigniewem Waneckim.

05:00, 30.06.2021 Rozmawiała Magdalena Michalska Aktualizacja: 05:50, 30.06.2021
Skomentuj fot. archiwum Zbigniewa Waneckiego fot. archiwum Zbigniewa Waneckiego

Proszę w kilku słowach przedstawić się czytelnikom.

Nazywam się Zbigniew Wanecki i pochodzę z Połczyna – Zdroju. Jestem członkiem trzech kół łowieckich: „Jeleń” Barwice, „Sokół” Koszalin oraz „Ostoja” Luboradza, a także wielkim entuzjastą muzyki myśliwskiej, którą gram przy okazji różnorakich uroczystości od 1994 roku.

Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z instrumentami myśliwskimi?

Powtarzam czasem, że to przypadek rządzi życiem ludzi. Kiedy wstąpiłem do koła łowieckiego „Jeleń” Barwice, miałem okazję uczestniczyć w pierwszym w życiu polowaniu zbiorowym. Tak się złożyło, że prowadzący tamto polowanie miał przy sobie bardzo ciekawy instrument muzyczny, tyle że uszkodzony. Ponieważ pracowałem akurat w miejscu profesjonalnie zajmującym się obróbką metalu, zaoferowałem się z pomocą jego naprawy. Już po zakończonym polowaniu, odjeżdżający myśliwi, wśród których znajdował się ówczesny prezes koła Tadeusz Wasilewski, usłyszeli jak próbowałem na tej zniszczonej sygnałówce zagrać kawałek utworu „Cisza”. „Bonanza” się zatrzymała, prezes wyszedł i poinformował mnie, że w Zarządzie Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego, organizowany jest wkrótce kurs dla sygnalistów i ja – Zbigniew Wanecki, jako ochotnik na ten kurs trafię! Był rok 1994… i tak się zaczęła moja przygoda z sygnałami łowieckimi.

Nie chce mi się wierzyć, że wówczas trzymał Pan instrument pierwszy raz w rękach!

Słusznie. W latach 1973-1978 grałem w amatorskiej orkiestrze dętej, funkcjonującej w Technikum Mechanizacji Rolnictwa w Świdwinie. Tamto doświadczenie stanowiło „podkład” mojego występu po pierwszym polowaniu. Choć po roku 1978 nie ćwiczyłem już gry na trąbce, okazało się, że pewnych rzeczy się po prostu nie zapomina.

Czym różni się sygnałówka od klasycznej trąbki?

Sygnałówka to instrument pochodny trąbki. Współczesna trąbka składa się z metalowej rury, najczęściej wykonanej z mosiądzu i skręconej w pętlę. Z jednej strony zakończona jest kielichowym lub stożkowym ustnikiem, a z drugiej rozszerzeniem w kształcie tuby. Zespół trzech zaworów otwiera lub zamyka alternatywne drogi przepływu powietrza, umożliwiając zmianę wysokości dźwięku. I właśnie ten ostatni element stanowi różnicę między trąbką a sygnałówką. Opisowo możemy powiedzieć, że sygnałówka to uboższa kuzynka trąbki, pozbawiona tłoków. Gra się na niej pięć podstawowych dźwięków C, G, C, E, G, choć w jednym sygnale, występuje także wysokie „A” i wszystkie te dźwięki wygrywamy przy pomocy napięcia ust.

Czy zatem da się opanować grę na sygnałówce myśliwskiej nie uczęszczając do szkoły muzycznej?

Da się. Oczywiście jest to trudniejsze i wymaga więcej samozaparcie jednak jest możliwe. Mam dwóch kolegów, którzy opanowali tą sztukę wyłącznie w oparciu o nagrania płytowe.

Czy zakup sygnałówki to duży wydatek?

Instrument najpopularniejszej wśród muzyków myśliwskich marki Fürst Pless to wydatek rzędu 600 złotych. Polski instrument może być nawet o połowę tańszy. Profesjonalne sygnałówki wyposażone w tłoki, produkcji Kühnl & Hoyer mogą dochodzić aż do trzech tysięcy złotych. Ciekawostką niech będzie fakt, że moja pierwsza sygnałówka, zakupiona w 1994 roku ze środków koła, kosztowała aż pięć i pół miliona!

Gdzie wykorzystuje się tak specjalistyczny instrument jak sygnałówka?

Przed wiekami sygnałówka myśliwska służyła wyłącznie do porozumiewania się podczas polowań. Łowcy nie krzyczeli do siebie na całe gardło, by nie spłoszyć zwierzyny, a jak wiadomo telefonów i krótkofalówek jeszcze nie wymyślono. Dzięki sygnałom wygrywanym na rogu, można było krótko podać komendę „Nagonka stój” czy „Koniec polowania”. Później w obrzędowości łowieckiej pojawiły się także sygnały pokotu, czyli dźwięków przypisanych każdemu gatunkowi zwierzyny łownej, granych po zakończonym polowaniu, w ramach hołdu oddanego wszystkim ustrzelonym zwierzętom. Dziś muzyka myśliwska towarzyszy myśliwym i leśnikom podczas szeregu różnych okazji – imprez tematycznych, ślubów, na pogrzebach skończywszy. Można powiedzieć , że prowadzi ich przez całe życie.

Czy sygnały myśliwskie są łatwo identyfikowane przez większość myśliwych?

Sądzę, że spora grupa myśliwych rozpoznaje już w granicach kilku – kilkunastu podstawowych sygnałów. Przez wieki napisano ich kilkaset, a ciągle komponowane są nowe, więc stale rosnącą grupę tych mniej typowych, rozpoznają już tylko zapaleńcy. Większość używanych obecnie sygnałów ma pochodzenie niemieckie, wyjątek stanowią „Jenot na rozkładzie” i „Darz Bór” – oba skomponowane przez Polaków. Ze względu na długie tradycje, sygnały łowieckie, to takie trochę myśliwskie esperanto. Miałem możliwość grać wśród profesjonalistów zarówno Niemiec jak i Czech i na poziomie muzycznym porozumiewaliśmy się bez problemu.

Młodzież garnie się by kontynuować tradycje muzyki myśliwskiej?

Niestety nie. Bardzo niewielu „cywili” podejmuje ten temat z fascynacji czy potrzeby serca. Jej naukę kontynuują za to szkoły leśne w Warcinie, Goraju i kilku innych miejscach na południu Polski. Jeśli taki przyszły leśnik, połknie również bakcyla myśliwskiego, jest szansa, że będzie rozwijał umiejętności gry na sygnałówce.

Ze swojego doświadczenia pamiętam jak przed laty podróżowałem po kraju z prekursorem sygnałów myśliwskich Mieczysławem Skrzypcem. Podczas licznych zmagań „O Róg Wojskiego”, miałem okazję zaobserwować zmieniającą się dynamikę zainteresowania muzyką myśliwską. Najpierw okręg koszaliński reprezentowaliśmy tylko we dwóch, powoli z biegiem lat było nas co raz więcej. Na rok 2010 przypadł wielki kryzys trwający ponad dekadę… Obecnie aby jechać na mistrzostwa Polski „O Róg Wojskiego” trzeba zakwalifikować się na konkursie w Barwicach. Sam od 2010 roku nie staję już w szranki konkursowe, natomiast w tym roku możemy z przyjemnością odnotować, że Barwice, miały swojego reprezentanta podczas XX Zachodniopomorski Przegląd Sygnałów Myśliwskich „O Statuetkę Niedźwiedzia Barwickiego”.

Podczas takich konkursów należy wykazać się znajomością jak największej liczby sygnałów czy raczej ich pięknym wykonaniem?

By dobrze wytłumaczyć tą kwestię zacznę od krótkiego opisu zasad. Soliści stający w szranki konkursowe, podzieleni są na grupy, w zależności od posiadanych umiejętności muzycznych. Grupa „A” to tak zwana klasa mistrzowska, „B” – średniozaawansowana oraz „C” – początkująca. Każda grupa ma przypisanych sześć – siedem sygnałów do wykonania W klasie mistrzowskiej, stałym elementem jest sygnał „powitanie”- jeden z najdłuższych i najtrudniejszych. Aby odnieść zwycięstwo, należy jak najwierniej odtworzyć zapis nutowy. Podczas niektórych spotkań sygnalista może pozwolić sobie na odrobinę nonszalancji, jednak podczas konkursów decyduje dokładność i wierność wykonania.

Czy w gronie entuzjastów instrumentów myśliwskich znajdziemy kobiety? Coraz chętniej biorą przecież udział w polowaniach.

Stopień zainteresowania myślistwem nie przekłada się na muzykę myśliwską. W gronie muzyków myśliwskich zdarzają się kobiety, kilkukrotnie wygrywały nawet w ogólnopolskich konkursach sygnałów myśliwskich, jednak nadal jest ich bardzo niewiele.

Z czego może wynikać ta dysproporcja?

Powiem szczerze, że kobiety w życiu dorosłym są dużo bardziej od mężczyzn, zajęte codziennymi obowiązkami i nie starcza im czasu na tak absorbujące i wymagające ciągłych ćwiczeń hobby jak muzyka myśliwska. Wynika to pewnie z ich obowiązkowości i tego że często cały dom spoczywa właśnie na ich barkach.

W życiu muzyka nigdy nie ma przerwy od ćwiczeń?

Nigdy. Kto serio traktuje swoje pasje, nie ma wakacji. Jeśli zupełny amator postanowiłby pograć na sygnałówce, to po zagraniu zaledwie paru dźwięków spuchłyby mu wargi i nie wydałby już z siebie żadnego dźwięku. Dlatego sygnaliści ćwiczą każdego dnia lub przy mniej sprzyjających okolicznościach – co drugi dzień. Mieszkańcy bloków uciekają w teren, szczęściarze w domkach jednorodzinnych trenują pod dachem. Na swoim przykładzie, mogę powiedzieć, że trening muzyczny to stały element mojej rutyny dnia. Ponieważ mam bardzo wyrozumiałą żonę i cierpliwych sąsiadów, ćwiczę w domowej piwnicy, przez kilkanaście minut dziennie, niezależnie czy to świątek piątek czy niedziela.

Jakie są największe zalety płynące z opanowania gry na sygnałówce?

Człowiek staje się częścią większej wspólnoty ludzi. Spotyka przyjaciół, innych pasjonatów i zapaleńców, by wspólnie z nimi polować, muzykować i spędzać czas. Podróżuje po kraju, który odsłania mu nieznane i bardzo ciekawe zakątki. Jego umiejętności zostają dostrzeżone i docenione, bo coraz więcej osób i instytucji chce by uświetnić uroczystość dostojną muzyką myśliwską. A wiadomo, gdzie chcą usłyszeć sygnałówkę, pojawia się i Zbyszek…

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

UczestnikUczestnik

0 0

Był okres że wszystkie sygnały brzmiały tak samo. Teraz wiem co gra sygnalista. Oby tylko nie donosił 15:47, 06.07.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%