Zamknij

Wakacje z radiacją. Z wizytą w Czarnobylu

09:28, 26.02.2022 . Aktualizacja: 09:30, 26.02.2022
Skomentuj fot. archiwum Grzegorza Fujarskiego fot. archiwum Grzegorza Fujarskiego

Jak wyobrażacie sobie urlop życia? Palmy i ciepłe morze czy raczej aktywny dzień na górskim szlaku? Pan Grzegorz Fujarski z Czaplinka ma inną odpowiedz. Już trzykrotnie eksplorował Czarnobylską Strefę Wykluczenia, a plan zakłada by wracać do niej co roku.

Pamięta pan co robił 26 kwietnia 1986 roku?

Miałem wówczas siedem lat i pamiętam, że kilka dni po katastrofie rozeszła się informacja, że jakaś „zatruta chmura” nadciąga nad Europę Środkową. W związku z tym mama nie pozwalała mi bawić się na podwórku. Jak 96% polskich dzieci, przyjąłem też płyn Lugola.

Nikt nic wówczas nie wiedział.

Prawda była zbyt przerażająca, więc Moskwa o katastrofie nikogo nie poinformowała. Świat zaalarmowała Szwecja, gdzie skażenie wychwyciły czujniki Elektrowni Jądrowej Forsmark. Raport o wykryciu radioaktywnej chmury Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie dostało dwa dni później - 28 kwietnia, ale władze również nie wiedziały do końca co robić.

Jak do tego doszło, że zdecydował się pan wyruszyć na Ukrainę i na własne oczy obejrzeć apokalipsę?

Całe życie od wczesnej młodości lubiłem rozrywki outdoorowe – las, militaria, bunkry. Takie lekcje historii w praktycznym wydaniu. W naturalny sposób temat Czarnobyla zahaczał o moje zainteresowania. Wraz z kolegami nie raz zastanawialiśmy się czy życie w zonie będzie jeszcze kiedyś możliwe. Wreszcie, jakieś pięć lat temu na Facebook-u wyświetliła mi się informacja o firmie, która organizuje komercyjne wycieczki do Strefy Wykluczenia. Decyzja była naprawdę szybka – jedziemy!

[FOTORELACJA]6501[/FOTORELACJA]

Jakie formalności trzeba dopełnić, aby wjechać do Strefy Wykluczenia?

Prawdę mówiąc nie pamiętam dokładnie, bo zajmowali się tym przewodnicy z „Napromieniowani.pl”. Trafiłem na wspaniałą ekipę wielkich pasjonatów, którzy nie tylko pokazali mi wszystko co chciałem zobaczyć, ale zarazili swoją „zajawką” i skłonili do samodzielnego sięgnięcia po książki, blogi i filmy. W Strefie byłem już trzykrotnie, ale to miejsce działa na mnie jak magnes. Poznajesz jedno, chcesz wiedzieć więcej.

Co zobaczył pan za pierwszym razem?

To co wybrałby każdy. Przede wszystkim Czarnobylską Elektrownię Atomową i zniszczony reaktor nr 4. Miałem okazję zobaczyć go zanim w 2016 roku pokryła go Arka – nowoczesny sarkofag ochronny. Poza tym miasto Prypeć, a w nim szkolę podstawową niczym z horroru, diabelski młyn i szpital nr 126, w którego sali porodowej nadal stoi fotel ginekologiczny, a w podziemiach leżą stosy napromieniowanej odzieży zrzuconej przez strażaków. Radar „Oko Moskwy” i niesamowity pomnik „Tym, którzy uratowali świat”. Kiedy „odhaczyłem” już wszystkie obowiązkowe elementy, mogłem w większym stopniu zdać się na moich przewodników i przyznaję – dopiero wtedy zaczęło robić się naprawdę ciekawie.

Jak w kilku słowach opisałby pan to można zobaczyć w Strefie Wykluczenia?

Czarnobyl trzy dekady po katastrofie wciąż żyje w jej cieniu. Niewiele się tam zmieniło, zdewastowane zabudowania straszą pustką, a nieobecność ludzi wykorzystała bujna przyroda, tworząc przenikającą się mieszaninę betonu i wysokiej trawy.

Trudno w to uwierzyć, ale Prypeć – to było kiedyś piękne i bardzo nowoczesne miasto. Zbudowane od podstaw w 1970 roku, zamieszkane przez 43 tysiące osób, z czego 7 pracowało w elektrowni. Miasto z wielkimi perspektywami, pełne młodych ludzi i dobrze rokujących karier. Były tam dwa supermarkety, hotele, największy basen na terenie Związku Radzieckiego… Jednym słowem wszystko to o czym inne miasta w siermiężnych latach komunizmu mogły tylko pomarzyć. Dziś to miasto – widmo. Naprawdę żadna książka ani film nie zastąpi zobaczenia tego na żywo.

Czy wycieczka do Czarnobyla jest bezpieczna? Zdarzyło się panu zastanawiać ile jednostek promieniowania pan przyjął?

Zapewniam, że odwiedzenie Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia nie zagraża zdrowiu. Zarówno wjazd, jak i wyjazd z tego terenu odbywa się przez mijane wcześniej punkty kontrolne. Na każdym z nich przeprowadzana jest kontrola radiacyjna zarówno pojazdów, jak i wszystkich uczestników wycieczki. Turyści w Strefie muszą mieć odzież zasłaniającą całe ciało oraz pełne obuwie. Obowiązuje absolutny zakaz zabierania z terenu zony jakichkolwiek przedmiotów oraz zrywania roślin. Najlepiej jest niczego nie jeść i pić tylko wodę z własnych butelek. Nie siadamy na trawie, ponieważ na poziomie gruntu skażenie jest o wiele silniejsze niż choćby metr wyżej. I oczywiście nikt nie może być pod wpływem alkoholu.

Odwiedzenie Czarnobyla to według pana turystyka ekstremalna?

Sądzę, że kiedyś o wiele bardziej niż obecnie. Z roku na rok chętnych by odwiedzić zonę jest więcej. Kyryło Harnyk przedstawiciel państwowego przedsiębiorstwa zarządzającego strefą wykluczenia poinformował, że w 2018 roku, wydano 36 tys. pozwoleń na wjazd, a w 2019 – rekordowym jak dotąd - 124 tys. Oczywiście wpływ na ten stan rzeczy miała emisja bijącego rekordy popularności serialu HBO „Czarnobyl”.

Widział pan serial?

Sześć razy. Jest fantastycznie zrealizowany i moim zdaniem uwypukla właśnie te aspekty katastrofy które powinien, czyli ludzkie tragedie.

Jest kilka scen w tym serialu, które mocno zapadają w pamięć. Na przykład ta, w której trzech nurków decyduje się zejść pod reaktor, aby odkręcić pod nim zawory bezpieczeństwa.

Walery Bespałow, Borys Baranow i Aleksiej Ananenko. Po obejrzeniu tego odcinka chyba wszyscy szukali informacji o ich dalszych losach. Ich misja na szczęście nie okazała się samobójcza. Dwóch z nich żyje do dnia dzisiejszego.

Wiemy, że w Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, mimo wysiedleń i zakazów nadal żyją ludzie. Zdarzyło się panu spotkać któregoś z nich?

Oczywiście i spotkania te są najbardziej niesamowitą częścią wszystkich wyjazdów. Ci ludzie to Samosioły lub samoosiedleńcy. Po katastrofie zarządzono, że wszyscy mieszkańcy, czyli ponad 140 tysięcy ludzi, zamieszkujących 96 wiosek wokół elektrowni ma na zawsze opuścić swoje domy. Garstka z nich nie mogła pogodzić się z tą decyzją. Wszędzie poza Czarnobylem czuli się obco. Wrócili do siebie, nie rozumiejąc lub nie wierząc w zagrożenie. Trzeba ich zrozumieć. Wojna to kule, pożary, bombardowania. Radiacja jest niewidzialna, nie ma smaku ani zapachu, za to wymaga wiedzy o konsekwencjach dla zdrowia – tych bliskich i zupełnie odległych w czasie. Oni tej wiedzy nie posiadali i zdecydowali się zaryzykować, a administracja zony – nie mogąc im zaproponować niczego poza mieszkaniem zastępczym w Kijowie - w końcu się poddała i przestała ich przepędzać.

Czy wiemy ile osób żyje w Strefie Wykluczenia na dzień dzisiejszy?

Szacuje się, że około 150 osób. Są to głównie ludzie w wieku dojrzałym, często mający duże trudności z przejazdem po wąskich drogach, zorganizowaniem opału i podstawowym zaopatrzeniem w żywność i leki. Dlatego ekipa z „Napromieniowani.pl” postanowiła zrobić coś specjalnie z myślą o tych ostatnich świadkach minionej epoki i raz na rok organizuje zbiórkę na ich rzecz. Dzięki temu każdego samosioła znają z imienia i nazwiska, potrafią opowiedzieć jego historię. Robią też coś na co dotąd nikt nie wpadł. Po śmierci znanych sobie samosiołów, umieszczają na ich chatach wizerunek oraz dane osobowe właściciela wraz z prośbą by nie dewastować pozostawionego dobytku. Chcą w ten sposób ocalić od zapomnienia cząstkę tożsamości tego miejsca i zachować pamięć o konkretnych ludziach, często zasłużonych dla likwidacji szkód po katastrofie z 1986.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

jacekjacek

6 0

Jeśli to będzie jeszcze kiedyś możliwe to z chęcią sam wybiorę się w taką podróż. 09:57, 26.02.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

OnOn

1 0

Fascynujące miejsce. Zazdroszczę przygody. 11:48, 26.02.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

SlawaSlawa

3 0

NIECH ŻYJE UKRAINA. SMIERC KACAPOM I ONUCOM. ŚMIERĆ PUTINOWI! 12:51, 26.02.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

TaaaTaaa

0 0

Chyba nie prędko ktokolwiek tam na urlop pojedzie. 10:46, 27.02.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%