Zamknij

Pomnikowa pomyłka wyjaśniona: to nie Amerykanie, a Rosjanie

Rajmund Wełnic, Biuro prasowe Urzędu Miasta 12:13, 06.10.2025 Aktualizacja: 15:16, 06.10.2025
2 fot. Rajmund Wełnic fot. Rajmund Wełnic

Obelisk alianckich lotników na szczecineckim cmentarzu omyłkowo upamiętnia zupełnie inne osoby i armię. Prostujemy fatalną pomyłkę sprzed lat, którą właśnie udało się ostatecznie wyjaśnić. 

Kamień ze znakiem US Air Force oraz inskrypcją i płaskorzeźbą pokazującą zrzuty dla powstańczej Warszawy zna większość mieszkańców Szczecinka odwiedzających cmentarz. Spoczywają pod nim lotnicy, którzy zginęli w katastrofie transportowca C-47 Dakota jesienią z 1944 roku w lesie koło Wilczych Lasków pod Szczecinkiem. 

Trudno dziś powiedzieć, jak doszło do pomyłki, ale faktem jest, że – mimo dość oczywistych faktów – po wojnie uznano, że zginęła tam załoga samolotu niosącego pomoc dla powstańców warszawskich. Ofiary pochowano najpierw blisko miejsca katastrofy. Potem przeprowadzono ekshumację i przeniesiono ciała na cmentarz wojenny w Szczecinku. By za czasów pierwszej Solidarności jeszcze raz umieścić poległych w nowej kwarterze i ufundować wspomniany pomnik. W powszechnej świadomości utrwaliło się, że zapalając tam znicz i składając kwiaty upamiętniamy amerykańskich lotników. 

Tymczasem prawda okazała się zgoła inna… Jedyne co się zgadzało to fakt, że samolot był produkcji amerykańskiej, choć przecież wiele takich maszyn przekazano przez USA Związkowi Sowieckiemu w czasie wojny. Być może to zmyliło powojennych historyków? A może relacje świadków o spalonych członkach załogi, które pomylono z czarnoskórymi lotnikami? Niewątpliwe z początkiem lat 80, na fali odreagowania zakłamywania historii w Polsce Ludowej, niesprawdzone wiadomości uwieczniono w pomnikowym spiżu utrwalając błąd na kolejne dekady. 

Teraz – 81 lat po dramacie - udało się ostatecznie i bez wątpliwości potwierdzić, że w pod Wilczymi Laskami koło Szczecinka rozbił pod koniec wojny się samolot z sowieckimi dywersantami. 

W sobotę (4 października) po uzyskaniu wszelkich zgód miasto Szczecinek i Muzeum Regionalne wspomagane przez ekipę portalu historycznego www.szczecinek.org, Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego Tempelburg i wolontariuszy przeprowadziło prace poszukiwawcze w rejonie katastrofy. Relację z tej akcji będzie można wkrótce zobaczyć na historycznym kanale znanego youtubera i archeologa, tropiciela tajemnic Olafa Popkiewicza. 

Kilkugodzinne prace dały zaskakujące efekty. O ile znalezienie kilkuset większych i mniejszych elementów samolotu – głównie poszycia i wzmocnień kadłuba - nie było niespodzianką, o tyle już kilka artefaktów zaskoczyło. Np. części silnika, instalacji paliwowych i hydraulicznych. Kolekcjonerskim rarytasem była także gumowa uszczelka okna wraz z jego metalowym elementem czy część opony lub izolacji termicznej. 

Poszukiwacze znaleźli także sporo łusek i pocisków z broni małokalibrowej, która wybuchła w pożarze czy sprzączek od spadochronów i toreb. 

Na sam koniec akcji – tu wielkie słowa uznania dla małego Antka, który mimo młodego wieku jest już doświadczonym poszukiwaczem – udało się znaleźć świetnie zachowany Order Czerwonego Sztandaru. – To odznaczenie nadawane głównie za zasługi bojowe w ZSRR – mówi Maciej Grunt, który wraz Marcinem Możejko poczynił wcześniej ważne archiwalne ustalenia. – Bez wątpienia należał do członka załogi samolotu, co ostatecznie potwierdza wersję o Sowietach, którzy tu zginęli. Po numerze wiemy już nawet, że należał Iwana Turczenko, drugiego pilota. 

Marcin Możejko i Maciej Grunt to miłośnicy lokalnej historii związani z forum historycznym szczecinek.org, których zaciekawiły losy tragedii z jesieni 1944 roku na lotnisku w Wilczych Laskach (niem. Wulfflatzke) koło Szczecinka. Na „pomnikową” pomyłkę wskazywało już wcześniej wiele przesłanek, które teraz potwierdzili badacze we współpracami z internautami z facebookowej grupy Poligon Gross Born. - W 90 procentach oparliśmy się na dokumentach uzyskanych z amerykańskiego archiwum narodowego, a które z kolei przejęło archiwa niemieckie – mówi Maciej Grunt. - Część informacji czerpaliśmy także z internetowych forów awiacji w Europie i Rosji, które gromadzą naprawdę rozległą wiedzę na te tematy. 

Konkluzja tych ustaleń była jasna - załoga i samolot zaangażowane w katastrofę w Wilczych Laskach nie były częścią amerykańskich sił powietrznych, a błędna identyfikacja wynikła z pomyłki w dokumentacji. Wyjaśnienie tej pomyłki kryje analiza niemieckiego raportu ze zdarzenia, który zawierał szczegółowe informacje o liczebności załogi, silniku oraz numerach bocznych i seryjnych maszyny. Numery seryjne wskazują, że maszyna używana była przez Armię Czerwoną w ramach programu Land-Lease.

Był to samolot transportowy typu Douglas C-47 Dakota. - Kluczowe dla zrozumienia tej pomyłki były dwa rożne zdarzenia: katastrofa z 13 listopada 1944 roku nad Morzem Północnym, dotycząca samolotu o numerze bocznym 43- 48478, oraz druga katastrofa, która miała miejsce dwa dni później z samolotem C-47 o numerze bocznym 348328 – piszą badacze. - Jedynie drugi samolot figuruje na mikrofilmie, liście straconych maszyn na listopad 1944, z wyraźnym wskazaniem miejsca katastrofy jako Steinforth/NeusteZn. Maszyna 43-48478 omyłkowo nie została ujęta i katastrofa z 13 listopada nie figuruje na mikrofilmie. Natomiast sam raport zaginionej załogi MACR10662 dotyczy właśnie maszyny 43-48478. Błąd w dokumentacji wydaje się wynikać z pomylenia samolotów przez osobę odpowiedzialną za linkowanie raportów zaginionych załóg z listami straconych maszyn. Efektem tego błędu było błędne połączenie katastrofy z 15 listopada z wydarzeniem z 13 listopada oraz zidentyfikowaną załogą, której tablica pamiątkowa znajduje się w Lorraine. 

Ale kluczowy jest niemiecki meldunek wraz z informacją przekazaną gestapo w Pile. Jasno z niego wynika, że we wraku samolotu rozbitego 15 listopada byli rosyjscy spadochroniarze, zapewne grupa dywersyjna mająca jakieś zadanie na tyłach (front stał wówczas na Wiśle). Potwierdza to znalezione sowieckie uzbrojenie, prowiant, ale o pochodzeniu samolotu świadczą amerykańskie tabliczki znamionowe. Do meldunku    dołączona jest mapka z zaznaczonym miejscem pochówku lotników. Znajduje się mniej więcej w połowie drogi między Wilczymi Laskami (Wulfflatzke) a Steinfort (to nieistniejąca dziś wieś na obrzeżu dawnego poligonu Gross Born, na południowym brzegu jeziora Rymierzewo. 

 Marcinowi Możejce i Maciejowi Gruntowi udało się nawet ustalić personalia poległych Rosjan – to porucznik Fiodor Maslennikow - I pilot i dowódca samolotu, porucznik Iwan Turczenko - II pilot, porucznik Władimir Skorikow - nawigator, porucznik Jurij Sawienko – mechanik, chorąży Paweł Iwannikow – radiooperator oraz z ramienia NKGB (Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Państwowego, tajna policja zajmująca się wywiadem i kontrwywiadem ) - Wiktor Antonow i Turin German. 

Jakie mieli zadanie na tyłach wroga? Tego pewnie nigdy się już nie dowiemy. Można się jedynie domyślać, że mieli do wykonania jakąś misję wywiadowczą w rejonie Wału Pomorskiego, który kilka miesięcy później przyjdzie przełamywać. 

Te wyjaśnienia stawiają duży znak zapytania o prawdę historyczną potwierdzoną pomnikiem lotników US Air Force. 

Już wtedy były przesłanki, aby twierdzić, że mogli to też być Rosjanie, bo w ich lotnictwie latało sporo amerykańskich maszyn m.in. bombowce B-25, czy transportowiec Dakota DC-3 Douglas (w wersji wojskowej DC-47), która być została tu strącona lub rozbiła się w wyniku uszkodzeń. Rosjanie sami wyprodukowali sporo samolotów Li-2 na licencji Dakoty DC-3. 

Tuż przed przystąpieniem Polski do NATO była w Szczecinku delegacja amerykańskiej armii, która odnalazła w Wilczych Laskach szczątki maszyny próbując na podstawie zachowanych numerów ustalić, co to za samolot. Niestety, nic pewnego nie stwierdzili. Nigdy potem Amerykanie się nie odezwali, zapewne nie udało się sprawdzić, nadal nie wiadomo, jaka maszyna rozbiła się w Wilczych Laskach. Po tej wizycie w szczecineckim muzeum zostało nieco blach z rozbitego samolotu, których jeszcze do tej pory nie eksponowano. 

A jak naprawdę było ze zrzutami dla powstańczej Warszawy? Na początku sierpnia z baz we włoskim Brindisi latali Anglicy i Polacy na liberatorach i halifaxach. Później Amerykanie, Kanadyjczycy, Nowozelandczycy i lotnicy z Afryki Południowej. Wszyscy ponosili ciężkie straty. Tylko w sierpniu stracono 27 maszyn. W końcowej fazie powstanie zrzutów dokonywali także Rosjanie, ale z oczywistych względów trudno spodziewać się, żeby znaleźli się aż na Pomorzu. Zresztą latali małymi maszynami tzw. kukuruźnikami. Dopiero w drugiej połowie września, gdy powstanie już dogorywało, Stalin zezwolił na lądowanie za linią frontu wielkich bombowców B-17 „latających fortec”, które mogły zabrać więcej zaopatrzenia. Wyprawa 110 „latających fortec” osłanianych przez myśliwce mustang to jedyna wyprawa – nazwana Frantic-7 - Amerykanów z lotnisk brytyjskich nad walczącą stolicę (lądowano w Połtawie). To wielkie samoloty, ich załogi liczyły aż 10 osób, a z zachowanych relacji wiadomo, że ciał lotników w Wilczych Laskach było znacznie mniej. Oficjalne źródła historyczne mówią, że w czasie wyprawy „latających fortec” stracono tylko dwie maszyny i na pewno żadnej w okolicach Szczecinka. 

Jaki będzie epilog tej historii? – Już jakiś czas temu wysłaliśmy do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża informację o ustalonych nazwiskach ofiar z prośbą o skontaktowanie się ze stroną rosyjską, która załogę ma wciąż na listach zaginionego personelu wojskowego – Maciej Makselon, wiceburmistrz Szczecinka i inicjator poszukiwań, mówi, że odpowiedzi do dziś nie otrzymaliśmy. – Na pewno będziemy chcieli także wkrótce postawić przy pomniku tabliczkę z kilkoma słowami wyjaśnień, jak wygląda prawda historyczna. 

Ratusz, muzealnicy i badacze planują także na połowę listopada – w okolicach rocznicy katastrofy – konferencję naukową w Szczecinku poświęconą temu wydarzeniu. O szczegółach poinformujemy niebawem. 

Zapraszamy także jeszcze w październiku na premierę filmu na kanale You Tube Olafa Popkiewicza. 

(Rajmund Wełnic, Biuro prasowe Urzędu Miasta )

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

Historyczny Szczecinek

Historia Szczecinka to dział, w którym przybliżamy dzieje naszego miasta – od dawnych fotografii i wspomnień mieszkańców, po opisy miejsc, które już zniknęły z mapy. To przestrzeń dla wszystkich, którzy chcą odkrywać lokalne tajemnice, poznawać nieznane fakty i na nowo spojrzeć na Szczecinek przez pryzmat jego bogatej przeszłości.

Przejdź do wątku

komentarze (2)

HistoryczkaHistoryczka

5 0

Zrobiło się trochę straszno... To nie byli amerykańcy, bo to byli ruscy przebierańcy ? :-)

12:39, 06.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

MnietekMnietek

1 0

Ruscy już w sierpniu 1942 roku bombardowali poligon Gross Born tak twierdzi ten od bunkrów z Bornego, dowodów na to nie przedstawił ale sam stworzył lokalną legendę 😀i z wielką pompą odsłonięto tablicę pod Kłominem. Ciekawi mnie jak to możliwe w 1942 roku, ma ktoś wiedzę na ten temat? Byłem tam w niedzielę przy tej tablicy i byłem nieco w szoku. Napiszcie proszę czy to możliwe? Lecieć ponad 1000 km by zrzucić bombę na barak w obozie, to nie przemawia do rozsądku 😊😊😊

15:01, 06.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

Edukacja zdrowotna to porażka! Dane ze szkół

Szóstka na medal.

Edek z fabryki krede

15:58, 2025-10-06

Edukacja zdrowotna to porażka! Dane ze szkół

Te ministry nie powinny się zajmować naszymi dziećmi. Rodzice się poznali. Na całe szczęście. Nawet Trzaskowski wypisał dziecko z nowych lekcji, ale mu kazali, żeby je zapisał. Facet jednak kierował się rozsądkiem. Nawet jemu się to w pale nie mieściło.

Janek

15:27, 2025-10-06

Pomnik w Szczecinku kłamał przez dekady

Ruscy już w sierpniu 1942 roku bombardowali poligon Gross Born tak twierdzi ten od bunkrów z Bornego, dowodów na to nie przedstawił ale sam stworzył lokalną legendę 😀i z wielką pompą odsłonięto tablicę pod Kłominem. Ciekawi mnie jak to możliwe w 1942 roku, ma ktoś wiedzę na ten temat? Byłem tam w niedzielę przy tej tablicy i byłem nieco w szoku. Napiszcie proszę czy to możliwe? Lecieć ponad 1000 km by zrzucić bombę na barak w obozie, to nie przemawia do rozsądku 😊😊😊

Mnietek

15:01, 2025-10-06

Edukacja zdrowotna to porażka! Dane ze szkół

Porządną edukacje, przecież przeprowadza pan Nawrocki,.. funduje naszej zacnej młodzieży"patriotyczne", iście polskie kebaby, ostatnio to takie narodowe danie polskich patriotów, pokazuje wszystkim, że uzależnienia, nałogi( snusy)😉są ok. Przeszłość sutenersko - kibolska wróży na przyszłość przynajmniej Prezydenturę, ciąża w wieku 16 lat (żona) to norma, a i znaczna nadwaga najmłodszej latorośli to przejaw sportowego nawyku całej rodziny. Oto, w skrócie edukacja zdrowotna w pigułce.

Otwórzcie oczy

13:43, 2025-10-06

0%