Kompilacja zdjęć i filmów, garść anegdot o życiu w obozie u stóp Karakorum i wielkie emocje sięgające poziomu 8000 m n.p.m. – to wszystko czekało na uczestników niedzielnego (5 marca) spotkania z Rafałem Fronią.
Jak mogliśmy usłyszeć, gość SAPiK-u to nie tylko zapalony podróżnik, ale też miłośnik ultra-maratonów, kartograf i właściciel wydawnictwa. Sam przedstawił się jako Romantyk Gór Wysokich, którego wspinaczka nauczyła cierpliwości i pokory.
[FOTORELACJA]7065[/FOTORELACJA]
Spotkanie ze szczecinecką publicznością poświęcił opowieści o wyprawie i samotnym zdobyciu szczytu Broad Peack, czyli dwunastej najwyższej góry świata. Co więcej odbyło się ono dokładnie w dziesiątą rocznicę zdobycia ośmiotysięcznika przez polską wyprawę pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego w 2013 roku.
„Szeroki Szczyt” uznawany jest jedną z najtrudniejszych gór świata, co dobrze widać w kronikach polskiego himalaizmu. Przy próbach wejścia na szczyt zginęło aż sześciu naszych rodaków, w tym Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Wyzwanie nie było proste również dla Rafała Froni, który z ośmiotysięcznikiem mierzył się trzykrotnie. W 2007 roku atak szczytowy pokrzyżowała mu pogoda, w 2011, mimo spędzenia w obozie 78 „najzimniejszych dni i nocy w życiu”, powrócił do kraju nie osiągnąwszy sukcesu. Szczęśliwa okazała się dopiero trzecia wyprawa - w lipcu 2022 roku. Jednak poza eksplozją radości, himalaistę naszła wówczas również gorzka refleksja. Anomalia Karakorum mówiąca o tym, że w masywie ocieplenie klimatu nie postępuje tak, jak w innych częściach świata, okazała się nieprawdą. Fronia spostrzegł że góry pozbawione lodowego spoiwa, rozpadają się w sterty gruzu, w tempie zauważalnym dla jednego ludzkiego pokolenia i fakt ten uznał za niezwykle smutny…
Podczas spotkania nad Trzesieckiem podzielił się szeregiem spostrzeżeń dotyczących wspinaczki, w tym również jej wymiaru duchowego.
- Człowiek który ma chore płuca, nerki albo cokolwiek innego, jedzie do Kołobrzegu lub Lądka- Zdroju i po trzech tygodniach wraca trochę naprawiony. Jest jednak coś, co toczy nas w zupełnie inny sposób, a jest zupełnie niewidoczne. Jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani, spłacamy kredyty, znosimy płaczące dzieci… Pojawia się depresja, nieumiejętność radzenia sobie z trudnościami które życie rzuca nam pod nogi. Uważam że dla psychiki, też powinien być jakiś sposób uzdrowienia. Dla mnie tym sanatorium dla duszy są właśnie góry. Gdy wracam z Karakorumu jestem gotów zmagać się z życiem, a problemom powiedzieć, aby mnie…pocałowały!
0 0
Przecież piaski! Na fb i w sekcji Co,gdzie,kiedy?. Trzeba minimum wysiłku i wiesz.