Powinny być mandaty, to co wyprawiają na drogach i chodnikach rowerzyści przechodzi ludzkie pojęcie. Kiedy obowiązkowa karta rowerzysty ? Kiedy obowiązkowe ubezpieczenie OC ?

Może ktoś by wyedukował rowerzystów i uświadomił ich, że jeżeli przejście dla pieszych nie jest oznakowane do przejechania rowerem, to trzeba z roweru zejść i przeprowadzić przez pasy. Rowerzyści myślą, że przez wszystkie pasy można przejechać i ładują się pod samochód.

Z czystego lenistwa w upalne popołudnie, nie zamierzam dużo pisać. Jestem rowerzystą. Od początku sezonu mam na liczniku 920 km wyłącznie po mieście. W samozwańczy sposób mogę powiedzieć, że jestem autorytetem w ocenie organizacji ruch rowerowego w mieście. Są w mieście obszary, gdzie układ uprawnień do przejazdu ścieżką jest wzorowy.
Przeciwieństwem są obszary, gdzie rowerzysta jest prześladowany, wręcz szykanowany. Za przykład podaję najstarszą miejską ścieżkę czyli tą równoległą do obwodnicy ul. Narutowicza od ronda cmentarnego do ronda Tesco. Tylko w jednym miejscu mądrze zrobili, czyli jest rowerowy korytarz przy 1 Maja – zjazd do Centrostalu. Wszystkie inne skrzyżowania (wyjazd z Biedronki, zjazd na Wodociągową, zjazd na PKP Chyże albo wjazd do Znakpol`u), rowerzysta po 2-3 minutach jazdy musi zachować się jak ten kawalerzysta z filmu „Czarne Chmury” gdzie w jednym półgodzinnym odcinku była komenda „Z konia” i „Na koń” chyba 5 razy. Tylko po to, aby w ślepy i durniłowaty sposób dostosować się do absurdalnego nakazu zachowania się w sposób wskazany na znaku drogowym.
W tym miejscu przypomina mi się wypowiedź jednego Pana z naszego miasta, który chyba 10-letniego Syna uczył jeździć rowerem pod kątem przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Syn na tej ścieżce pouczony o „obowiązku” zejścia z roweru i przejścia pieszo po przejściu, skwitował to słowami, „ale to durne!” Dziecko 10-letnie oceniło mądrość dorosłych.
Innym miejscem jest ulica Słowiańska. Jest potężne natężenie ruchu drogowego. Jest pewna szerokość ulicy. Z tego wynika, że rowerzysta MUSI ULICĄ. A ja Paniom i Panom Policjantom oświadczam, że ulicą Słowiańską NIE POJADĘ. Dwa razy od TIRa uciekałem skutecznie na pobocze, za trzecim razem nieskutecznie. Kontuzję prawego łokcia czuję do dziś, ale żyję. Świadomie jadę chodnikiem wzdłuż ulicy Słowiańskiej. Cena ewentualnego mandatu jest mniejsza od ceny zdrowia i życia.
Kwiatkiem jest ulica Koszalińska tzw. Stara Koszalińska. Pisać się nie chce. To wspaniały skrót do ulicy Zielonej, Szkolnej, do centrum miasta czyli Blaszak, Deptak... Bzdurny stan prawny nie pozwalający jechać chodnikiem który i tak nie jest mocno obciążony ruchem pieszych. I tu odsyłam do ulicy Wyszyńskiego – odcinek „od świateł” do ulicy Kamińskiego - Kamiennej. Chodniki wąskie, bardzo duży ruch pieszych, ruch rowerów dopuszczony i jakoś nikomu nic się nie stało.

I złośliwie na koniec, niby fraszka:

Na przejściu z pasami
w samochodzie
za kierownicą
siedzi panisko
A ty z rowerem
po pasach
dymaj na pieszo...
Rowerzysto.

Jest w Szczecinku miejsce. Nie ujawnię gdzie. Ścieżka rowerowa przecina jezdnię. Dla rowerzysty jest znak "koniec ścieżki rowerowej". Na jezdni nie ma wyznaczonego przejścia "tzw. zebry". Dla kierującego samochodem jest znak "przejście dla pieszych". Czyli czysty kociokwik i jak byłby wypadek, to kierowca samochodu i rowerzysta, wzajemnie byliby winni, bo tam nie ma jednolitości logiki w oznakowaniu.

Dlaczego wśród kierowców samochodów osobowych, jest tak dużo nienawiści do rowerzystów (nie mylić z idiotami na rowerach - których jest bardzo bardzo bardzo mało), dopominających się o poprawę swojego bytu na ulicach ?

Dużo pisze sie i mówi o światłach rowerowych-proszę zwrócić uwagę że wiele rowerów MA - lecz nie uzywa-to jest jakaś plaga !!!!