#gramyczysto Czy w Szczecinku rodzi się nowa siła polityczna?

W Szczecinku długo było nudno. Po wyborach – jak to zwykle bywa – emocje siadły, stołki rozdane, rólki obsadzone. Marazm polityczny pełną gębą. W kuluarach co najwyżej szeptano, że ktoś kogoś nie lubi, że ktoś z kimś się spotkał, ale ogólnie – cisza. I nagle pach! W centrum miasta baner, a na nim cztery znane z obrad Rady Miasta twarze: Damian Cembrowski, Magdalena Lubczyk, Marcin Jaczewski i Anna Ponichtera. Radni z Klubu Douglasa, jeszcze niedawno „Dumni z Miasta”, dziś już dumni z siebie i swojego nowego hasła: #gramyczysto.

I tu pytanie za sto punktów: co się stało? -Miało być inaczej. Nie chcieliśmy za dużo polityki, miało być partnersko, każdy głos miał się liczyć – słyszymy. Ale wyszło jak zawsze. W stowarzyszeniu, które miało być wspólnotą entuzjastów, pojawiły się różnice zdań, które jedni nazwali pluralizmem, a drudzy – zdradą ideałów. I skończyło się na tym, że czterej radni wyszli z DzM, a teraz wieszają się na ścianach miasta niczym wyborcze plakaty na trzy lata przed terminem.

O komentarz poprosiliśmy Jakuba Hardie-Douglasa, prezesa stowarzyszenia. Ten nie krył irytacji. – Osoby, które zdecydowały się odejść, nigdy nie artykułowały zarządowi żadnych uwag co do naszej pracy. To jest tylko pretekst. Prawdziwe powody leżą gdzie indziej – stwierdził.

I dodał ostrzej:

– Wszystko jest dla mnie jeszcze bardziej kuriozalne zważywszy na fakt, iż dotyczy politycznych debiutantów, którzy zostali radnymi ponieważ startowali z komitetu JHD. Niektórzy z nich można powiedzieć wręcz dosłownie wjechali „na plecach” JHD do Rady Miasta będą na tej samej liście, w tym samym okręgu.  Szkoda, że teraz o tym zapominają ulegając błędnemu przekonaniu o swojej wyjątkowości. Krótkowzroczna postawa. Mam szczerą nadzieję, iż to chwilowe „zachłyśnięcie się” nową rolą.

Jeszcze mocniej brzmiała jego diagnoza: –

- W pojedynkę można grać na trąbce albo w pokera, ale nie w politykę. To gra drużynowa. A jeśli ktoś chce być solistą, proszę bardzo – ale nie udawajmy, że chodzi tu o ideały.

Jakby tego było mało, w kuluarach mówi się, że stowarzyszenie mogła już opuścić także bliska współpracownica obecnego burmistrza, wiceburmistrz Beata Bryńska-Pszczoła. A po drugiej stronie, coraz częściej z DzM sympatyzuje także Maciej Makselon. Oficjalnie – cisza, ale wystarczy przejrzeć Facebooka: kto kogo lajkuje, kto daje serduszko, kto komentuje z uśmiechem. Dziś to najlepszy sejsmograf lokalnej polityki.

W tle pojawiają się też nowe układanki. W kierunku DzM, jak się mówi w kuluarach, coraz częściej patrzą Jacek Lesiuk, Krzysztof Zawada i Szymon Kiedel. Na papierze może jeszcze nie zmienili barw, ale kto dziś patrzy na papiery? Papiery to relikt, lajki i koszulki z logiem stowarzyszenia to przyszłość.

Wracając do czterech banerowych muszkieterów – naprawdę ktoś wierzy, że oni tylko tak, dla sportu, powiesili swoje podobizny? Łatwiej mi sobie wyobrazić, że radni zgodnie przegłosują podwyżkę podatków, niż że ta czwórka dotrwa bez nowych ruchów do wyborów. Wszystko wskazuje na to, że rodzi się nowa inicjatywa, a może i komitet wyborczy. I, uwaga, uwaga – najciekawsze w tym wszystkim jest to, że coraz częściej mówi się już o kandydacie na burmistrza. A raczej kandydatce. I to nie byle której, bo tej, która na banerze stoi bliżej środka. Przypadek? W polityce przypadków nie ma.

A co na to burmistrz Jerzy Hardie-Douglas, dotąd lider i naturalna twarz DzM? Ano nic. Przynajmniej na razie. Bo los tak chciał, że dokładnie w momencie, gdy w mieście zawisł baner „grających czysto”, burmistrz rozpoczął… urlop. Ot, ironia losu – lider na wakacjach, a polityczne karty zaczynają się tasować bez niego.

I tak oto z sennej polityki lokalnej rodzi się powoli nowy serial. Pierwszy sezon otwarty, obsada już znana, wątek kandydatki na burmistrza też się rysuje. Czekamy na kolejne odcinki. Może w końcu coś w tej naszej lokalnej polityce zacznie się dziać.