Wysłucha, uspokoi i ugotuje posiłek, ale też wesprze profesjonalną wiedzą czy nauczy wykonywać masaż. Maja Nadolna – szczecinecka doula, to dobry duch kobiet, który potrafi całą rodzinę bezpiecznie przeprowadzić przez czas ciąży, narodzin i pierwszych miesięcy z maluszkiem.
Kim jest doula i skąd pomysł na „Manię przytulania”? Proszę nam opowiedzieć kilka zdań o sobie.
„Mania przytulania” narodziła się „z braku”, a z „braku” właśnie rodzi się „lepsze”. Jestem mamą trojga dzieci i doskonale pamiętam ogromną niepewność jaka towarzyszyła mi podczas narodzin każdego z nich. Pamiętam samotność, zagubienie, zwątpienie w swoje umiejętności. Lata temu wielopokoleniowe, duże rodziny mieszkały i wychowywały dzieci wspólnie, dlatego świeżo upieczona mama mogła liczyć na wsparcie bardziej doświadczonych ciotek czy babć. Założyłam „Manię przytulania” jako klub dla mam, gdzie mogłyby zyskać naturalną grupę wsparcia, odbywać cykliczne spotkania z różnymi specjalistami oraz wymienić się doświadczeniami rodzicielskimi. Doula to z kolei niemedyczne wsparcie dla przyszłych rodziców, ale nie tylko. Uczę chustonoszenia i masażu Shantali. Pomagam kobietom i parom świadomie przygotować się do porodu, połogu i pierwszych chwil z dzieckiem. Wspieram i wzmacniam ich kompetencje. Pomagam podejmować decyzje na podstawie ich własnych preferencji i wiedzy opartej na badaniach, a nie obiegowych opiniach.
Z jakimi obawami borykają się dzisiaj kobiety w ciąży?
Tych obaw jest cały ogrom. Panie boją się bólu oraz tego, że nie sprostają nowej roli. Boją się, że ich niewystarczająca determinacja zaszkodzi dziecku. Jeszcze inne mają za sobą ciężkie doświadczenia, np. poronienie. Trzeba też podkreślić, że z jednej strony panie mają teraz dostęp do ogromu informacji, dziesiątek podręczników i for internetowych, z drugiej to często wiedza nieuporządkowana. Poza tym obarczone są traumą pokoleniową. Każda kobieta wysłuchała w życiu wiele trudnych opowieści okołoporodowych. Ten lęk je infekuje, z miejsca odbiera im kompetencje, nie pozwala zaufać ciału i intuicji. Takie doświadczenia są z reguły udziałem kobiet nieprzygotowanych mentalnie, zamkniętych, nieznających swojego ciała i nie zadających pytań. Na szczęście do porodu, tak jak do biegu na długim dystansie można się przygotować, a po czasie wspominać go jako piękne doświadczenie.
Przeczytałam, że opieka douli w czasie porodu może skrócić go o prawie 25% i przede wszystkim realnie wpłynąć na odczuwanie bólu. Czy to prawda?
Jak najbardziej. Doula jest w czasie porodu całkowicie oddana kobiecie. Wraz z położną tworzą mini „wioskę wsparcia”, w której każda ma inną zadanie do wypełnienia. Położna sprawdzi parametry, będzie czuwała nad kwestiami medycznymi, natomiast doula zapewni wsparcie psychiczne. Co warto zaznaczyć doula poznała swoją podopieczną znacznie wcześniej, więc zna jej historię, jej wszystkie obawy i życzenia, wie co ją uspokaja, a co denerwuje. Obserwuje sytuację i potrafi wyprzedzać wypadki. Służy masażem, przypomina o zmianach pozycji ciała, oddechu, ruchu w czasie skurczy, podaje wodę, zrasza czoło. W krytycznych momentach zapewnia, że wszystko jest pod kontrolą, wspiera, pociesza, pomaga się zrelaksować. I co najważniejsze szanuje każdą decyzję.
Pani rola nie kończy się jednak wraz z przyjściem dziecka na świat.
Rzeczywiście większość przyszłych rodziców obawia się głównie dnia porodu, zakładając że kiedy go przetrwają reszta jakoś się ułoży. Tymczasem narodziny są dopiero początkiem nowej drogi, która zwykle jest w takim samy stopniu piękna, co wyboista. Przyszłym rodzicom tłumaczę, że dziecko pragnie ścisłej bliskości, ciągłego kontaktu wzrokowego, dotyku skóry. Nim młodzi rodzice poznają maleństwo, a ono swoich rodziców, musi upłynąć pewien czas. Okres sześciu pierwszych tygodni po porodzie nazywamy połogiem i dla dobra młodej mamy powinien on upłynąć spokojnie i nastawiony być na budowanie więzi z dzieckiem.
Wydaje mi się, że tempo współczesnego życia nie sprzyja budowaniu takich doświadczeń.
Rzeczywiście można odnieść wrażenie, że kobiety w dzisiejszych czasach robią wszystko, żeby szybciej wrócić do „normalnego” życia. Wstać, zgubić nadmiarowe kilogramy, nauczyć dziecko spać w osobnym pomieszczeniu. Tymczasem ja staram się tłumaczyć, że to wyjątkowy czas, który warto przeżyć inaczej. Pięknie i godnie, tak by napełnił młodą mamę siłą potrzebną na długie lata macierzyństwa. By mama poznała swe dziecko, a maleństwo nauczyło się mamy. Co więcej jestem przekonana, że czas połogu przeżyty ze spokojem i przy dużym wsparciu otoczenia pomoże wygoić każdą ranę porodową, zarówno fizyczną, jak i duchową.
Po narodzinach na młode matki „czyha” kilka niebezpieczeństw. Baby blues, depresja, problemy z karmieniem.
Kulturowo, całe otoczenie skupia się na dziecku, nie młodej matce. To na „dobro dziecka” powołują się ludzie usiłujący coś na młodych rodzicach wymusić, coś im „doradzić”. Tymczasem kobieta jest w tym okresie osłabiona, obolała, doświadcza emocjonalnej huśtawki wynikającej ze zmieniającego się poziomu hormonów. Jest w tym czasie bardzo wrażliwa i każda krytyczna opinia głęboko ją rani. To trudny okres, dlatego warto go dobrze zaplanować i zawczasu postarać się o wsparcie. Jeśli partner musi wracać do pracy, niech zastąpi go przyjaciółka lub właśnie doula. Niech mama nie myśli o obiedzie, porządkach, zakupie tysięcy gadżetów dla niemowlaka. Niech skupi się na sobie, wyciszy, wypłacze. Niech czuje się zaopiekowana, ważna i spokojna. Niech ma chwilę, na wzięcie prysznica, ogolenie nóg, drzemkę. Na wiele problemów nasi przodkowie znaleźli rozwiązania, po które ja uczę sięgać. Chusty to sposób na „nieodkładalne” dzieci zanoszące się płaczem, masaż ukoi lęki i pomoże przy nawracających kolkach, a kontakt z doradcą laktacyjnym i niewielkie zmiany w sposobie trzymania dziecka, będą ulgą podczas nauki karmienia piersią. Statystki wskazują, że aż osiemdziesiąt procent kobiet zostanie dotkniętych przez baby blues. Wynika on oczywiście ze zmian hormonalnych, ale też permanentnego niedoboru snu i karmienia się fałszywą kulturą Instagrama, gdzie po porodzie kobiety są zaraz piękne, pachnące i wypoczęte. Tak nie wygląda rzeczywistość. Dobra wiadomość jest jednak taka, że wszystkie przez to przechodziłyśmy i z problemami naprawdę nie trzeba mierzyć się samemu.
Doula wspiera również ojców?
Doula wspiera całą rodzinę. Nie zapominajmy, że dla taty pojawienie się maleństwa to również nowa sytuacja. Panowie też czują się zagubieni, samotni, sfrustrowani. Zwłaszcza jeśli w ich rodzinach nie było małych dzieci i nie nabyli w temacie żadnego doświadczenia. Bywa, że doświadczają odrzucenia, czują się zepchnięci na dalszy plan, mniej ważni. Przede wszystkim nie rozumieją jednak ogromu i skomplikowania kobiecych uczuć w tym okresie. Doula przeprowadza mężczyznę przez połóg niczym przez tajemną krainę. Uczy opieki i zasad higieny noworodka, edukuje w zakresie psychologii. Jeśli ojciec chce być obecny przy porodzie, wyjaśnia mu jak może pomóc i że nie jest to tylko trzymanie kobiety za rękę.
Co możemy zrobić by pomóc młodej mamie? Przychodzimy z kwiatami by poznać maleństwo i…
Pozwolić jej być sobą i szanować wybory jakich dokonała. Jeśli bardzo chciała urodzić naturalnie, a konieczne było cesarskie cięcie, to wspierać i zapewniać że jej ciało nie zawiodło. Podobnie w kwestii karmienia piersią, jeśli sprawy potoczyły się inaczej niż tego pragnęła, nie oceniać i nie komentować, nie dawać złotych rad. Okazać akceptację gdy musi się wyżalić, zapewniać, że mimo tego nawału emocji wszystko jest ok. Pytać czego jej potrzeba, proponować, niczego nie narzucać. Czasem po prostu być i trzymać za rękę. W sensie konkretów zadbać by nie dźwigała, rozpakować zmywarkę, ugotować odżywczą zupę, a wychodząc wyrzucić śmieci. Natura chce by przez kilka pierwszych tygodni mama i dziecko wypoczywali wspólnie, otoczeni ciepłem i akceptacją, w powtarzalnym rytmie: sen – karmienie. W takich warunkach panie szybciej dochodzą do pełni sił, a dzieci są spokojniejsze.
Dlaczego współcześnie nie myślimy o połogu w taki sposób?
Żyjemy szybko, intensywnie, dużo pracujemy. Bardzo często, czy to ze względów zawodowych czy prywatnych przeprowadzamy się i żyjemy z dala od najbliższych. Kończymy studia i po powrocie do rodzinnej miejscowości odkrywamy, że nie mamy już przyjaciół. Babciami coraz częściej zostają osoby czynne zawodowo, które zwyczajnie nie mogą poświęcać wystarczającej ilości czasu ciężarnej córce. Na szczęście podejście szpitali mocno się zmienia i narodziny obecnie to nie tylko wydarzenie „medyczne”. Stajemy się coraz bardziej świadomi i na sali porodowej znajdujemy czas na wsłuchanie w siebie, pracę z ciałem, zaufanie intuicji.
W kontrze do współczesności, marzy mi się organizacja „kręgu kobiet”, wspólnoty pań które w bezpiecznej, akceptującej atmosferze, przy ciastku i herbacie mogłyby wspierać się wzajemnie. Rozmawiać, wymieniać doświadczeniami, dawać troskę i obdarzać empatią. Z dziećmi czy indywidualnie. Chciałabym również zorganizować zajęcia dla młodzieży ze szkół średnich. Przedstawić inne spojrzenie na macierzyństwo, zachęcić do zachowania otwartej głowy. I oczywiście służyć mieszkankom Szczecinka. Przygotowałam nawet takie vouchery prezentowe. Zamiast kwiatów i kolejnego pluszaka, warto młodej mamie zafundować wsparcie douli. Zapewniam, że doceni ten prezent.