Rozmawiamy dziś z Natalią Jankowską, miłośniczką muzyki i filozofii Dalekiego Wschodu, która przekonuje, że misy tybetańskie, to „dźwięk o sile wodospadu, ale delikatności skrzydeł motyla.”
Misy tybetańskie to instrumenty dość egzotyczne. Proszę opowiedzieć o nich coś więcej.
Misy tybetańskie są instrumentami, które bazują na wibracji i częstotliwościach, które nie tylko słyszymy, ale również czujemy. Ich dźwięk wnika głęboko w komórki ciała, wyzwala emocje i pomaga ciału doświadczyć stanu głębokiej relaksacji. Historia mis liczy tysiące lat, a proces ich produkcji był kiedyś pilnie strzeżoną tajemnicą. Ludy zamieszkujące rejon Himalajów używały mis jako naczyń kuchennych, instrumentów muzycznych oraz narzędzi terapeutycznych, a panny na wydaniu gromadziły je jako cenny posag. Na stary kontynent misy dotarły w latach 60-tych XX wieku, wraz z podróżnikami i epoką dzieci kwiatów.
A jak rozpoczęła się pani osobista przygoda z tym tematem?
Dotarłam do punktu w swoim życiu, kiedy bardzo potrzebowałam zmiany. Byłam osobą szalenie zapracowaną, obowiązkową, żyjącą w ciągłym pośpiechu. Mój umysł był stale rozbiegany, a ciało napięte. W pewnym momencie osiągnęłam jednak kres i doszłam do wniosku że tym czego pragnę najbardziej jest spokój oraz osobiste szczęście. I to był właśnie początek zmiany…
Gdzie zdobyła pani umiejętności potrzebne do gry na misach?
Osoby zainteresowane zdobywają je na specjalistycznych kursach. Ja ukończyłam takie szkolenie w Szczecinie. Obejmowało ona zagadnienia z zakresu terapeutyzacji misami, muzykoterapii oraz tradycji nepalsko – tybetańskiej. Kursy są rodzajem drogowskazu czy też kompasu jak postępować podczas sesji.
Czy taki koncert mis tybetańskich przebiega według ściśle ustalonego porządku?
Schematy stosujemy głównie podczas sesji indywidualnych. Mają one harmonizować ciało. To metoda z powodzeniem stosowana jako uzupełnienie terapii w różnych miejscach zajmujących się opieką nad osobami cierpiącymi, np. w klinikach nerwic, na oddziałach dla pacjentów z depresją, czy ośrodkach dla osób ze stwardnieniem rozsianym. Osobiście zdarzyło mi się pracować z dziećmi chorującymi na epilepsję i ADHD. Dźwięki mis zadziałały na nie bardzo odprężająco. Podczas koncertów, a właściwie sesji relaksacyjnych z ustalonych schematów korzystamy tylko w ograniczonym zakresie. Nie trzeba uczyć się melodii, grać z nut. Trzeba za to obserwować grupę, odczytywać jej potrzeby. To rodzaj gry intuicyjnej, muzycznej improwizacji. Każdy z takich koncertów jest jedyny i niepowtarzalny.
Jak wygląda taka sesja?
Dbamy o komfort jej uczestników, dlatego prosimy by przynieśli ze sobą karimaty i koce. Przydaje się też butelka wody i oczywiście otwarty umysł. Spotkanie rozpoczynamy od prostych ćwiczeń oddechowych. Atmosfera sprzyja wyciszeniu i medytacji. Co ciekawe, większe znaczenie dla naszego dobrostanu ma nie melodia, a rytm. To on sprawia, że koncerty mis tybetańskich dają niezwykłe wrażenie otulenia i nazywane są czasami „kąpielą w dźwiękach”.
W czym dokładnie tkwi sekret dobroczynnego działania mis?
Misy dźwiękowe to narzędzia terapeutyczne, które wprowadzają człowieka w stan świadomości podobny do pierwszej fazy snu. Mówi się, że w tej fazie człowiek ma największy kontakt ze sobą , jest w stanie głęboko wypocząć, nabrać siły a nawet coś w sobie zmienić. Jest to metoda holistyczna wpływająca na nasz organizm na wielu poziomach jednocześnie. Podczas sesji, przez godzinę Instrumenty wibroakustyczne wywołują fale dźwiękowe, które następnie przechodzą przez wszystkie komórki ciała. Umysł wypoczywa, układ nerwowy natomiast dostraja się i wycisza.
Jakie reakcje ludzi udało się pani zaobserwować podczas koncertu?
Bardzo różne. Przeważnie ludzie podążają za dźwiękami i głęboko się relaksują. Czasem zasypiają. Jeszcze inni walczą z natłokiem myśli i starają się przepracować jakieś głęboko skrywane problemy. Zdarza się również uczucie ulgi, a nawet płynące z tego tytułu łzy.
Czy misy tybetańskie to forma relaksacji odpowiednia dla każdego?
„Kąpiel w dźwiękach”, ze względu na swoje delikatne i nieinwazyjne działanie, może być stosowana u osób w każdym wieku, istnieją jednak pewne przeciwwskazania zdrowotne. Masażu dźwiękiem nie wykonujemy u osób ze wszczepionymi urządzeniami elektronicznymi, na przykład rozrusznikiem serca oraz pacjentów ze zdiagnozowanymi poważnymi chorobami psychicznymi – np. schizofreników w trakcie farmakoterapii. Ostrożnie należy postępować również podczas ciąży. Rezygnujemy wówczas z pracy z misą bezpośrednio na ciele.
Co czyni misy tak wyjątkowymi?
Unikalny jest przede wszystkim ich skład. To stop od 5 do 12 metali, m.in. złota, srebra i miedzi. Misy którymi posługuję się osobiście zostały wykute ręcznie i naprawdę pochodzą z Tybetu. Każda wydaje też inny, właściwy tylko sobie dźwięk. Dlatego są dla mnie tak cenne i wyjątkowe.
Z jakich innych instrumentów można korzystać podczas sesji relaksacyjnych?
Na przykład z gongów, dzwonów rurowych czy kamertonów. Osobiście marzę o sonorze - jedynym instrumencie do którego można wejść! Wszystko po to, aby poczuć pierwotną siłę muzyki, która koi i relaksuje.
Gdzie możemy skorzystać z takiej formy relaksu?
Na razie planujemy co miesięczne spotkania w Ośrodku Kultury i Turystyki w Barwicach, w przyszłości myślę również o rozpoczęciu cyklicznych zajęć w Połczynie – Zdroju i Złocieńcu. Warto śledzić media społecznościowe, wkrótce wszystko stanie się jasne.
3 2
Cóż... masowe odejścia od kościoła, a człowiek w coś wierzyć musi - jak np. ateistyczne Czechy w horoskopy i wróżby. :D
1 0
Niedlugo cale Barwice beda szczesliwe a po nich Polczyn i reszta kraju…. Ciekawe czy spozycie alco sie zmniejszy