Damian Cembrowski, Radny Rady Miasta Szczecinek, Klub Douglasa
Gdyby polityka była spektaklem teatralnym, radni byliby aktorami drugiego planu – niby istotnymi, ale zazwyczaj pozostającymi gdzieś za zasłoną. A jednak, raz na jakiś czas, wychodzą przed publiczność, prostują marynarkę, wyciągają kartkę i z dumą oznajmiają:
„Zrobiłem! Załatwiłem! Dopilnowałem!” I wtedy kurtyna idzie w górę, bo oto zaczyna się ich ulubiona scena – prezentacja dokonań.
Dlaczego tak bardzo kochają ten moment?
Po pierwsze – to jedyna „waluta”, jaką mają. Radny nie ma mocy ustawodawczej jak poseł, nie może rozporządzać milionami jak minister, a mimo to musi jakoś przekonać swoją dzielnicę, że nie przespał kadencji. Zatem kiedy na ulicy pojawi się nowa lampa, na skwerku ławka albo uda się naprawić dziurę w chodniku – to nie jest tylko infrastruktura. To dowód istnienia radnego. Polityczna karta gwarancyjna.
Po drugie – ludzie lubią historie. Nieważne, czy dotyczą remontu ulicy czy budowy piramid – jeżeli opowieść jest dobrze podana, z bohaterem (radnym) i antagonistą (biurokracją), to zadziała. W końcu każdy mieszkaniec zna ten ból: złożyć wniosek, czekać, czekać jeszcze dłużej, po czym dowiedzieć się, że „to nie w tej komórce”. A radny? Radny to ten, który wchodzi do biura, uśmiecha się, dzwoni, pisze, naciska – i cud się dzieje. Czy rzeczywiście tak to wygląda? Cóż… Bywa różnie.
Po trzecie – chwalenie się to nie tylko marketing. To również forma komunikatu: „Patrzcie, jestem skuteczny i dzięki temu możecie na mnie liczyć.” Wbrew pozorom, to całkiem uczciwe. Choć oczywiście czasem proporcje między dokonaniem a autopromocją przypominają te między fasolką szparagową a sosem w niektórych stołówkach – sos robi robotę.
No i wreszcie – radni chwalą się, bo my tego oczekujemy. Lubimy wiedzieć, że ktoś działa, nawet jeśli jest to działanie na miarę możliwości samorządowego rzemiosła. Gdyby nagle przestali mówić, co robią, zaczęlibyśmy podejrzewać, że nie robią nic. Cisza w polityce bywa znacznie groźniejsza niż nadmiar komunikatów.
Tak więc, gdy znów zobaczysz w mediach społecznościowych radnego na tle świeżo pomalowanej ławki, pamiętaj: to nie tylko zdjęcie. To rytuał. To władza na miarę lokalnej skali. I trochę – choć pewnie radni się do tego nie przyznają – próba powiedzenia: „Halo, tu jestem! Nie zapomnijcie o mnie, kiedy przyjdzie czas wrzucać kartki do urny.”
W końcu w demokracji nie wystarczy coś zrobić. Trzeba jeszcze o tym opowiedzieć.
Damian Cembrowski, Radny Rady Miasta Szczecinek, Klub Douglasa