Zamknij
Wiktor Kilinowski

Ptasi świat w objęciach chłodu. Rozmowa z Wiktorem Kilinowskim, ornitologiem ze Szczecinka

Rozmawiała Magdalena Michalska 17:06, 19.10.2025

Ptasi świat w objęciach chłodu. Rozmowa z Wiktorem Kilinowskim, ornitologiem ze Szczecinka

Kiedy inni chowają się przed zimnem w ciepłych domach, on rusza z lornetką w teren. Wiktor Kilinowski – ornitolog i pasjonat przyrody ze Szczecinka – potrafi godzinami obserwować życie ptaków, wsłuchując się w ich głosy i śledząc niezwykłe trasy wędrówek. W naszej rozmowie opowiada o jesienno-zimowych wyzwaniach skrzydlatych wędrowców, mądrym dokarmianiu, sowich zwyczajach i magii momentu, gdy po latach poszukiwań wreszcie spotkał wymarzony gatunek.

Jakie wyzwania stoją przed ptakami w okresie jesienno-zimowym?

Największym wyzwaniem jest migracja i szczęśliwe pokonanie tych kilku tysięcy kilometrów. Część gatunków, jak żurawie czy kormorany musi dotrzeć stosunkowo niedaleko np. do Hiszpanii, inne za cel obierają sobie np. RPA. Mistrzem świata pod tym względem jest rybitwa czubata. Choć w Polsce gnieździ się nielicznie, to nasze krajowe osobniki potrafią dolecieć aż do RPA, co oznacza trasę przekraczającą 13 tysięcy kilometrów w jedną stronę! Bocian biały również pokonuje imponujący dystans. Ponieważ chłodne miesiące spędza głównie w Afryce Subsaharyjskiej, pokonuje około 10–12 tysięcy kilometrów. Do takiej podróży ptactwo przygotowuje się kondycyjnie. Tłuszcz to podstawowe źródło energii w czasie migracji, ptaki jedzą więc znacznie więcej niż zwykle i potrafią zwiększyć masę ciała nawet o 50–100%! Na przykład drobny rudzik, który normalnie waży ok. 20 g, może „utyć” do 30 g przed odlotem. U wielu gatunków wzrasta masa mięśni piersiowych, odpowiedzialnych za machanie skrzydłami, inne zmniejszają organy trawienne, by było lżej – dopóki nie dotrą do celu, nie muszą przecież jeść często.

fot. Wiktor Kilinowski

Ile trwa taka wędrówka?

Zwykle kilka tygodni. Ciekawym przypadkiem jest pod tym względem szlamnik zwyczajny (Limosa lapponica) – prawdziwy champion w długodystansowych lotach bez międzylądowania. W 2020 roku samiec oznaczony nadajnikiem GPS wystartował z Alaski i doleciał aż do Tasmanii, pokonując 13 500 kilometrów w 11 dni — bez żadnego postoju! Nie wylądował ani razu, nawet na wodzie. Leciał nieprzerwanie przez ponad 240 godzin, nie spał w tradycyjnym sensie, nie jadł, ani nie pił, a mimo to dotarł do celu w dobrej kondycji!

Czy wszystkie ptaki odlatują na zimę? A może jakiś gatunek przylatuje do Polski?

Choć często myślimy, że ptaki uciekają od polskiej zimy, to w rzeczywistości dla wielu innych gatunków nasz kraj jest… ciepłym południem! Z północy Europy, Skandynawii, Syberii czy nawet Arktyki przylatują do nas gatunki, które szukają łagodniejszego klimatu i dostępu do pożywienia. Czernice, głowienki, nurogęsi, lodówki, markaczki i uhle – licznie pojawiają się zimą na niezamarzniętych jeziorach, rzekach i na wybrzeżu. Do takich gatunków należą też myszołów włochaty i błotniak zbożowy – goście z północnej Skandynawii i ze wschodu. Nie mówiąc już o zimowych ozdobach wielu karmników: jerach, gilach, jemiołuszkach czy czeczotkach.

fot. Wiktor Kilinowski

Późna jesień i zima nie kojarzą się w Polsce z komfortem.

Zima może zaskoczyć drogowców, ale nie ptaki. Zwierzęta doskonale wiedzą, że w stadzie będzie im łatwiej, dlatego część gatunków łączy się w większe grupy.  Razem śpią i żerują, ale także konkurują o pokarm. Warto w tym miejscu wspomnieć o dużych zgrupowaniach krukowatych zimujących w miastach.

Czy dokarmianie ptaków jest naprawdę potrzebne? A jeśli tak – jak robić to mądrze?

Dokarmianie ptaków nie zawsze jest konieczne, ale często bardzo pomocne. Jeśli zdecydujemy się wystawić karmnik podstawą jest stałość i regularność. Jeśli już zaczynamy, nie przerywajmy. Ptaki szybko przyzwyczajają się do miejsca karmienia i porzucą trudniej dostępne żerowiska. Stanowczo zakazane jest dzielenie się z nimi tym co pozostało po ludzkim posiłku. Nie sypiemy do karmnika chleba (szczególnie białego!), gotowanych kasz, ryżu ani makaronu. Wybieramy za to słonecznik, orzechy, owies i pszenicę. Jeśli zaś odwiedzają nas kosy, drozdy lub jemiołuszki, wzbogacamy ich dietę o jabłka, jarzębinę i głóg. Ostrożnie postępujemy też z pokarmem w postaci „kuli w siatce”. Taka uczta może okazać się ostatnią dla niewielkich wróblaków.

fot. Wiktor Kilinowski

Pod koniec zimy nadleśnictwa w całym kraju organizują „spotkania z sowami”. Dlaczego akurat wówczas?

Sowy wyjątkowo dobrze radzą sobie z mrozem i śniegiem. Natura wyposażyła je nie tylko w jedne z najgęstszych i najlepiej izolujących piór wśród ptaków, ale też wyśmienity słuch. Dzięki asymetrycznemu ułożeniu uszu, sowy potrafią dokładnie określić kierunek dźwięku i nawet podczas zamieci namierzyć mysz pod kilkucentymetrową warstwą śniegu! Na chłodne miesiące przypada też wiele życiowych aktywności tych zwierząt. Jesienią sowy zaczynają szukać miejsc gniazdowych, od stycznia do kwietnia trwają toki (czyli ptasie zaloty) , a na przełomie lutego i kwietnia przystępują do lęgów, składając jaja.

Ornitologia to bez wątpienia pana wielka pasja. Jak to się stało, że właśnie ptaki postrzega pan jako tak zajmujące?

Wszystko zaczęło się od harcerstwa. Wycieczki, obserwacja lasu, zdobywanie kolejnych sprawności. Jeśli w ogóle oglądałem telewizję, to tylko National Geographic albo Discovery. Kolejnym krokiem było Technikum Leśne w Warcinie, gdzie już w pierwszej klasie trafiłem do Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Drapieżnych. To również tam spotkałem ludzi o podobnych zainteresowaniach, którzy pokazali mi jak pięknym i multidyscyplinarnym zajęciem jest birdwatching. Za pierwsze zarobione podczas wakacji pieniądze kupiłem sobie lornetkę oraz aparat fotograficzny i zacząłem aktywnie dokumentować życie różnych gatunków. Jednocześnie czytałem wiele publikacji i przeglądałem różne fora internetowe, gdzie doświadczeni ludzie identyfikowali i oznaczali poszczególne osobniki a ja mogłem w każdym miejscu przyswajać wiedzę. Dziś studiuję leśnictwo, a ornitologię traktuję nie tyle jako hobby, co styl życia. O ptakach mogę mówić cały dzień i nawet kiedy jestem w pracy, a za oknem panuje sztormowa pogoda to już planuję wypad nad Bałtyk aby popatrzeć na migrujące ptaki.

fot. Wiktor Kilinowski

Na koniec zapytam więc o najbardziej pamiętną chwilę w pana ornitologicznym doświadczeniu.

Od wielu lat jeździłem w Tatry pragnąc zobaczyć pomurnika – prawdziwego ptasiego ducha gór. Lubi on strome, skaliste ściany i lata motylim ruchem, co w połączeniu z czerwonymi akcentami na skrzydłach wygląda naprawdę zjawiskowo. Dźwigałem sprzęt, czekałem, marzyłem i…nic. Tego lata powtórzyłem próbę, jednak znowu nieskutecznie. Wreszcie na jednym z ostatnich wyjazdów w góry w tym roku, gdy odłożyłem aparat i lornetkę aby wybrać się na zwykły hiking, niespodziewanie na mojej drodze (gdzieś na wysokości 2000 m. n.p.m) pojawił się... on, pomurnik. Z jednej strony żałowałem, że nie mam jak tej chwili uwiecznić, z drugiej jednak może właśnie dlatego mogłem ją w pełni przeżyć i zachwycić się jej pięknem.

Rozmawiała Magdalena Michalska

fot. Wiktor Kilinowski

fot. Wiktor Kilinowski

fot. Wiktor Kilinowski

fot. Wiktor Kilinowski

fot. Wiktor Kilinowski

fot. Wiktor Kilinowski

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
0%