Samolot PZL M18 Dromader rozpoczął służbę w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku. Samolot po raz pierwszy w historii będzie stacjonował na lotnisku w Wilczych Laskach. To stąd będzie startował do akcji gaśniczych i lotów patrolowych.
Pilot Dromadera ma 10 minut na wystartowanie po wezwaniu do pożaru.
- Od momentu przekazania hasła do wylotu, mamy 10 minut, żeby wystartować. Samolot ma zapas paliwa na trzy i pół godziny lotu. Przemieszcza się z prędkością 50 metrów na sekundę –mówi pilot Jan Domaradzki.
Obok Dromadera, RDLP w Szczecinku ma jeszcze do dyspozycji dwa śmigłowce gaśnicze.
Tadek08:54, 14.05.2021
Kasa wywalona w błoto.
Strazak09:00, 14.05.2021
Las rośnie długo a pali się szybko. Bezpieczeństwo lasy warte jest każdych pieniędzy, środków technicznych i wyszkolonych ludzi. Dobrze, że leśnicy inwestują w nasze bezpieczeństwo. To odpowiedzialność przed społeczeństwem.
John Godson09:10, 14.05.2021
Good Job.
fiacik 09:46, 14.05.2021
i juz nie pojeździmy sobie po lotnisku :(
gość12:52, 14.05.2021
Nic się nie bój, dromaderem to chyba da się na Wilczych Laskach wylądować w poprzek :]
ten taki15:09, 20.05.2021
I bardzo dobrze chołoto tępa, nadarte opon, gumy, drutów, narozrzucane puszek i butelek! syf syf syf !!!
A było tam tak pięknie, nawet zająca czy lisa można tam było zobaczyć, a teraz tylko syf i smród palonej gumy.
Ciekawa 11:21, 14.05.2021
Kto będzie dosiadał to cudo ?
Gość11:30, 14.05.2021
O proszę - fajna maszyna!
Mieszkaniec Szczecin13:38, 14.05.2021
Z historii lotnictwa - gaszenie pożarów lasów samolotami M-18 Dromader.
1983 - Krzystkowice koło Zielonej Góry. Byłem kierownikiem i pilotem w pierwszej w kraju doświadczalnej przeciwpożarowej bazie lotniczej. Bazę lotniczą tworzył Działu Prób i Badań we Locie z WSK Mielec : pilot doświadczalny inż. Henryk Bronowicki (kierownik bazy), pilot doświadczalny inż. Zygmunt Osak, pilot doświadczalny Franciszek Zalewski oraz inżynierowie z prób w locie : Zbigniew Papierski , Jerzy Stępień, i - mechanicy obsługujący trzy samoloty M-18 Dromader. W okresie kilku miesięcy brałem udział w gaszeniu ponad 100 pożarów. Na początku zaskakiwał nas pilotów - samozapłon powietrza, kiedy lecąc na wysokości 10 m nad koronami drzew tuż przed zrzutem wody na pożar tzw. „młodnika” samolot przez moment znajdował się „w kuli ognia”. Powstający podmuch powietrza niekiedy chciał przewrócić samolot na plecy. Były to niebezpieczne momenty, wydawało się nam, że te podmuchy są od wybuchających min z okresu II wojny światowej. Dopiero prof. Tytus Karlikowski wyjaśnił nam, że samozapłon powietrza powstaje w wyniku zapalenia się olejków eterycznych, które do powietrza są wydzielane przez palący się młody las iglasty. Był taki pożar, kiedy od palącego się lasu pożarem wierzchołkowym wiatr przeniósł ogień na zabudowane wioski przylegające do lasu. Mieszkańcy wioski wyprowadzili bydło z zabudowań i wynosili z domów dwój dobytek. Przerwaliśmy gaszenie lasu i trzema Dromaderami zrzucając pianę z wodą rozpoczęliśmy stawianie zapory izolującej wioskę od lasu. Następnie wykonywaliśmy zrzuty na palącą się stodołę i budynek mieszkalny. Stodoła spłonęła ale dom mieszkalny był tylko nadpalony. Spłonęło kilkanaście hektarów zboża, które częściowo otaczało wioskę i graniczyło z palącym się lasem. Kiedy wioska była zabezpieczona przed pożarem dokończyliśmy gaszenie pożaru lasu. W tym dniu w trzy samoloty wykonaliśmy kilkadziesiąt lotów pożarowych. Od sołtysa i mieszkańców wioski otrzymaliśmy podziękowania.
Pod koniec działalności bazy wypracowaliśmy i zastosowaliśmy praktycznie system, kiedy cały podległy nam obszar zabezpieczały i gasiły z powietrza trzy Dromadery. Patrolujące obszar dwa z zatankowaną wodą samoloty w chwili zauważania dymu przez wieże obserwującą lub przez pilotów natychmiast przystępowały do akcji gasząc powstający pożar przeważnie jednym zrzutem piany a jeżeli była potrzeba to po kilku minutach zrzutu dokonywał drugi samolot. Tylko czasami był wzywany trzeci Dromader z bazy. Do każdego ugaszonego pożaru dojeżdżali później strażacy, którzy wg swoich przepisów i procedury musieli zabezpieczyć ten teren po pożarze. Przez kilka ostatnich tygodni działalności bazy wykazaliśmy że wspólnie wypracowany system gaszenie pożarów lasów przez samoloty jest bardzo skuteczny i zarazem ekonomiczny. W tym czasie żaden pożar nie rozwinął się na powierzchni powyżej 10-15 arów ponieważ samoloty gasiły go w zarodku. Po likwidacji bazy i powrocie do przedsiębiorstwa w ciągu kilku tygodni napisałem:
Program szkolenia pilotów do uzyskania uprawnienia w gaszeniu pożarów lasu
Instrukcję wykonywania lotów pożarowych
Instrukcję działalności i organizacji lotniczej bazy pożarowej
Wyżej wymienione opracowania przekazałem do GILC-u w Warszawie które po zatwierdzeniu były obowiązującymi dokumentami w lotnictwie. W następnym roku na ich podstawie ZUA z Warszawy przeszkoliła swoich pilotów i zorganizowała kilka a później kilkanaście lotniczych baz pożarowych.....Fragment z książki ,,Pilot doświadczalny".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu iszczecinek.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
10 3
Nie twoja kasa, ale wypracowana przez leśników. To nie budżetówka. Firma dobrze funkcjonuje i płaci półtora miliarda do kasy państwa. Bezpieczeństwo i zdrowie nie ma ceny