Jak narodziła się Pana pasja strzelecka? Pamięta Pan swój pierwszy kontakt z bronią?
To historia trwająca już wiele lat i wynikająca z rodzinnych tradycji. Mój tato był wojskowym, a ja jako nastolatek chętnie towarzyszyłem mu podczas otwartych zawodów strzeleckich. W tamtych latach podobne imprezy organizowane były dość często, więc miałem okazję postrzelać z broni pneumatycznej oraz karabinku sportowego. Strzelectwo całe życie kochała też moja mama, która była zawodniczką Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego. Dziś należę do Klubu Strzeleckiego LOK „Impuls” Szczecinek, a dodatkowo założyłem Stowarzyszenie Strzelecko-Kolekcjonerskie „Walther”, działające przy Zakładzie Karnym w Czarnem. Nie jest tajemnicą, że nawet w służbach mundurowych ilość treningów strzeleckich nie jest wystarczająca, warto więc dodatkowo podnosić swoje umiejętności.
Z jakiego typu broni lubi Pan strzelać?
Każdego! Kiedy odbywałem zasadniczą służbę wojskową bardzo przypadł mi do gustu Kałasznikow. Na tyle, że wygrałem z nim kilka zawodów. Poza tym cenię sobie broń produkcji czeskiej, którą używam i postrzegam jako jedną z najlepszych na świecie. Chodź trzeba przyznać, że nasze rodzime produkcję z Radomia również są bardzo dobre.
Co trzeba zrobić, żeby w Polsce zostać legalnie posiadaczem broni?
To długotrwały i trudny proces. Przede wszystkim trzeba mieć ukończone 21 lat (w przypadku broni sportowej lub myśliwskiej na wniosek szkoły, organizacji sportowej, Polskiego Związku Łowieckiego lub stowarzyszenia obronnego pozwolenie może być wydane osobie mającej ukończone 18 lat), przejść badania medyczne oraz psychologiczne, być niekaranym, przejść pomyślnie wywiad środowiskowy przeprowadzany przez policję. W przypadku broni sportowej trzeba też być członkiem Klubu lub Stowarzyszenia Strzeleckiego. Najtrudniejsze jest uzyskanie broni dla tak zwanych celów ochrony osobistej, wymaga ono bowiem wykazania realnego niebezpieczeństwa zagrażającego życiu takiej osoby. Jako ciekawostkę przytoczę fakt, że nasza multimedalistka olimpijska Renata Mauer-Różańska, która strzelała na niejednej światowej imprezie, pozwolenia na prywatną broń nie posiadała.
Kiedy już przejdziemy przez ten żmudny proces, rozumiem, że broń należy przechowywać w specjalnych warunkach?
Tak, broń przechowujemy w sejfach, spełniających tak zwaną normę S1. Zwykle dodatkowo taki sejf jest na stałe przytwierdzony do ściany lub podłogi. Nawet zresztą gdyby nie był, jest tak straszliwie ciężki, że wyniesienie go z całą zawartością byłoby w zasadzie niemożliwe.
Jaki jest orientacyjny koszt zakupu jednej sztuki broni?
Finanse to coś co może skutecznie od strzelectwa odstraszyć już na początku. Podstawowa wersja pistoletu to około 2 tysiące złotych, jednak górny limit, w zależności od klasy sprzętu może sięgać i 50 tysięcy. W przypadku karabinów jest jeszcze drożej, bo dochodzą one nawet do 150 tysięcy. Nie poruszyliśmy tu jeszcze opłat za wszystkie badania, licencje i pozwolenia, wpisowego do klubu, składek członkowskich, opłaty egzaminacyjnej i szkoleń, które każdy szanujący się strzelec powinien odbywać. Na swoim przykładzie powiem, że w same szkolenia zainwestowałem już 15 tysięcy złotych.
Proszę opowiedzieć coś więcej o Pana Stowarzyszeniu.
Z sugestią by przy jednostce penitencjarnej funkcjonował klub strzelecki wystąpił jej poprzedni dyrektor, pułkownik Wojciech Brzozowski. Nazwa nawiązuje oczywiście do Walthera P99, czyli samopowtarzalnego pistoletu używanego przez służbę więzienną. Na chwilę obecną zrzeszamy 145 członków, czyli jesteśmy jednym z największych stowarzyszeń na Pomorzu. Stowarzyszenie ściśle współpracuje z obecnym dyrektorem Zakładu Karnego w Czarnem pułkownikiem Jackiem Chmielem. Oczywiście nie ograniczamy się wyłącznie do mundurowych. W naszych szeregach są chociażby leśnicy czy zainteresowana młodzież. Szkolimy kandydatów na pierwszy stopień do szkół podoficerskich, uczymy bezpiecznego obcowania z bronią i mam nadzieję wychowujemy przyszłych zawodników Mistrzostw Europy.
Jakie cechy charakteryzują dobrego strzelca?
Opanowanie, precyzja i powtarzalność. Jednak sama osobowość to za mało. Potrzeba setek godzin ćwiczeń, samodyscypliny i głębokiego oddania pasji. Zawsze powtarzam, że zamiast bardzo drogiego pistoletu, lepiej kupić tańszy i wiadro amunicji. Z każdego gestu, odruchu trzeba wytworzyć nawyk. Na przykład wśród funkcjonariuszy jeżdżących ze skazanymi w konwoje. Potrzebne jest szybkie ładowanie, szybkie rozładowywanie, szybkie przeładowywanie, szybkie dobycie broni. Sytuacje zagrożenia nie zdarzają się często, jednak gdy już się pojawią, nie ma chwili na zawahanie.
Jakie ćwiczenia wykonujecie?
Strzelamy z pistoletu 9 mm, na odległość 25 metrów, do tarczy TS -2. Jeśli chodzi o karabin to w pozycji stojącej strzelamy na odległość 50 metrów, a w pozycji leżącej na 100 metrów. Czasami organizujemy strzelania długodystansowe. Między Czaplinkiem a Wałczem jest np. strzelnica pozwalająca strzelać na 900 metrów.
Ciekawe są zawsze strzelania dynamiczne. Najpierw ustalamy jakiś scenariusz, a potem wykonujemy to zadanie na czas, np. bieg pomiędzy tarczami sylwetkowymi typu IDPA i IPSC. Tarcze występują w dwóch kolorach i ustawione są w określonej kolejności. Strzelec może mierzyć tylko do tarcz beżowych, a pomijać musi białe. Liczy się więc nie tylko czas oddania strzałów, ale również to, aby nie działać bezrefleksyjnie. Inny wariant, to strzelanie sytuacyjne. Zawodnik biegnie z dwiema reklamówkami fantów i dopiero na sygnał może dobyć broni, albo siedzi przy zaaranżowanym biurku i na sygnał dobywa broni ukrytej w neseserze. Jeszcze inne ćwiczenie to strzelanie powysiłkowe. Biegniemy najpierw na 100 metrów, a potem celujemy do tarczy. Całą sztuką jest opanowanie drżącej ręki, wyciszenie serca i oddanie strzału na wydechu. Oczywiście w tym wypadku również chodzi o to by odhaczyć wszystkie te elementy w jak najkrótszym czasie.
To czas pochwalić się sukcesami.
Ciężko mówić o sobie, więc nadmienię tylko, że jako drużyna wygraliśmy w zeszłym roku zawody strzeleckie Służby Więziennej Okręgu Koszalińskiego o puchar Przechodni Dyrektora Okręgowego.
Czy kiedykolwiek zdarzyła się Panu niebezpieczna sytuacja, w której sięgnął Pan broń?
Na szczęście nie, ani w sytuacji prywatnej, ani służbowej. Wierzę, że dzięki przeszkoleniu i regularnym treningom byłbym w stanie obronić się w inny sposób. Kto ma dobre obycie z bronią, nie jest wyrywny aby po nią sięgać, nawet tylko w formie „straszaka”.
Gdzie oprócz właśnie „Walthera” mieszkańcy Szczecinka mogliby podszkolić umiejętności strzeleckie?
Mamy wspomniany już Klub Strzelecki LOK Impuls Szczecinek oraz Szczecineckie Bractwo Kurkowe. Nie tak daleko, bo w Czaplinku jest też Klub Strzelecki LOK Kaliber.22.
[FOTORELACJA]7728[/FOTORELACJA]
To przejdźmy teraz do części kolekcjonerskiej.
Przodują w niej moi koledzy. Ja, choć posiadam dziesięć sztuk broni, to są to wyłącznie pistolety i karabinki sportowe używane na zawodach. Zdarzają się jednak członkowie, którzy mają pięknie zachowane unikaty Mausera czy tetetki z II wojny światowej. Czasami trafi się też prawdziwa perełka, czyli broń z limitowanej, krótkiej serii. Takie egzemplarze potrafią być inkrustowane złotem i warte małą fortunę. Oczywiście, kiedy „Walther” organizuje zawody staramy się również przygotować mini wystawę i podszkolić przy okazji teoretycznie.
A jak postępować z bronią, aby zminimalizować ryzyko wypadku?
Przepisy i instrukcje są tak przemyślane, że trzymając się wytycznych w zasadzie nie ma możliwości abyśmy sami wyrządzili sobie krzywdę. To nie broń zabija, a człowiek. Czasem z konieczności, czasem bo zgubiła go rutyna. Większość wypadków z bronią o jakich słyszymy dotyczy myśliwych. Ktoś usłyszał szelest w krzakach, wypalił, a tam zamiast dzika, pojawił się ranny człowiek… Takie sytuacje nie mają miejsca w strzelectwie sportowym. Ogólna zasada mówi, aby broń zawsze traktować jak załadowaną, być ostrożnym podczas konserwacji i nie zostawiać jej nigdy bez nadzoru. Każde strzelanie powinno odbywać się również w obecności drugiego człowieka. A klucz od sejfu należy mieć zawsze przy sobie i nie dopuszczać do jego utraty.
Jakie emocje towarzyszą obcowaniu z bronią. Strzelcy robią to dla adrenaliny?
Adrenalina towarzyszy polowaniom, walce, czyli czemuś zupełnie innemu niż strzelectwo sportowe. Członkom takich stowarzyszeń jak nasze chodzi o samosprawdzalnie, rywalizację oraz szlifowanie umiejętności. Podczas zawodów towarzyszy nam raczej skupienie i koncentracja na celu. Miejsce na radość i wszystkie inne emocje, jest już na podium lub w kuluarach. Bywa więc, że poszukiwacze adrenaliny zaglądają do „Walthera”, a nie znalazłszy tego czego szukali, opuszczają nas już po pierwszym treningu.
Strzelectwo to sport olimpijski. Będziemy mieli komu kibicować podczas zmagań w Paryżu?
Bardzo na to liczę. W historii igrzysk olimpijskich medale dla Polski zdobyło dziewięciu strzelców: Władysław Karaś w 1936 roku, Adam Smelczyński w 1956, Józef Zapędzki w 1968 i 1972, Wiesław Gawlikowski i Jerzy Greszkiewicz w 1976, Małgorzata Książkiewicz w 1992, Mirosław Rzepkowski w 1996, Sylwia Bogacka w 2012 oraz Renata Mauer-Różańska w 1996 i 2000. Jak będzie trudno ocenić, jednak obiecuję mocno trzymać kciuki.
[ZT]31641[/ZT]