Zamknij

Kochać czworonogi, to dedykować im życie! Rozmowa z fizjoterapeutką małych zwierząt

07:00, 25.02.2021 Rozmawiała Magdalena Michalska
Skomentuj archiwum archiwum

Poznajmy panią Natalię Ciąpałę, fizjoterapeutkę małych zwierząt i założycielkę Fizjo-Zwierz Zachodniopomorskiego Centrum Rehabilitacji Zwierząt w Szczecinku.

Lubić zwierzaki to jedno, ale związać z nimi karierę zawodową to zupełnie inna sprawa. Skąd pomysł na otwarcie „Fizjo-Zwierz”?

W moim domu zawsze obecne były zwierzęta więc sympatia do nich to coś co czułam od dziecka. Wybierając drogę zawodową nie było innej opcji, aby połączyć pasję z wykształceniem i pracą. Najpierw ukończyłam techniku weterynaryjne, następnie studia wyższe na Wydziale Hodowli i Biologii Zwierząt Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy. Początkowo praktykowałam w okolicznych gabinetach weterynaryjnych, jednak gdy mój prywatny psiak zaczął niedomagać, postanowiłam poświęcić się zoofizjoterapii. W 2014 roku przyszedł moment na realizację największego marzenia i otwarcie Fizjo-Zwierz.

Na czym dokładnie polega Pani praca?

Najogólniej rzecz ujmując, zoofizjoterapia czyli rehabilitacja zwierząt, to szereg działań mających na celu przywrócenie sprawności zwierzęciu lub umożliwienie mu funkcjonowania w maksymalnie komfortowych warunkach, gdy powrót do pełnej sprawności nie jest możliwy. Zwierzęta podobnie jak ludzie doznają urazów, starzeją się, cierpią z powodu deficytów aparatu ruchu. Ja poprzez dostępne terapie fizykalne oraz techniki manualne, staram się poprawić ich komfort życia. W zależności od deficytu aparatu ruchu możemy np. osiągnąć efekt przeciwbólowy, przeciwobrzękowy, zwiększyć zakres ruchu w stawie, poprawić elastyczność kręgosłupa czy stabilizować kończyny… wachlarz usług i zabiegów jest bardzo szeroki.

[FOTORELACJA]6024[/FOTORELACJA]

Z jakimi przypadłościami najczęściej trafiają do Pani zwierzaki?

Są to schorzenia typowe dla danych ras (np. zwichnięcie rzepki u yorków czy dyskopatia u jamników) oraz urazy nabyte podczas spacerów i zabawy. W warunkach pogodowych takich jak teraz, czyli chłodzie i gołoledzi, są to na przykład naderwania więzadeł krzyżowych. Starsze czworonogi często trafiają ze zmianami zwyrodnieniowymi kręgosłupa. Sporą grupę klientów stanowią zwierzęta z problemami neurologicznymi, choćby po udarach, wylewach czy z zaburzeniami propriocepcji. Pod tą trudną nazwą kryje się osłabienie lub brak świadomości położenia części ciała.

Odwiedzają Panią tylko psy?

Przyjmujemy wszystkie zwierzęta towarzyszące. Przede wszystkim psy (choć tu do małych ras się nie ograniczamy), ale także koty, króliki, świnki morskie (kawie domowe)… Klientem Fizjo-Zwierz była nawet wiewiórka!

Na czym polega rehabilitacja zwierząt? Czy jest podobna do tej z której korzystają ludzie?

Przeniesienie rehabilitacji ludzkiej na zwierzęcą, ma miejsce tylko w wymiarze ogólnych zasad. Naszym zwierzęcym pacjentom możemy zaproponować, w zależności od potrzeb: terapię fizykalną tj, laseroterapię, sonoterapię, elektroterapia oraz szereg terapii animalnych. Dodatkowo wspomagamy się ćwiczeniami z wykorzystaniem torów kinetycznych. Czasem wykonujemy również kinesiology taping czyli plastrowanie dynamiczne za pomocą specjalnych taśm.

Pomówmy bardziej szczegółowo o tych terapiach.

Laser ma działanie przeciwzapalne, będzie świetny przy naciągniętych więzadłach, przyniesie ulgę i wspomoże regenerację tkanki przy obrzękach i stanach zapalnych, przyśpieszy także metabolizm krwiaków, tak by szybciej się wchłonęły. Ultradźwiękami pomożemy przy zwyrodnieniach. Zwiększymy elastyczność tkanki łącznej, zaokrąglimy osteofity (dzioby i narośla kostne), zwiększymy trofikę tkanek. Magnetoterapia przyjdzie nam z pomocą, gdy trzeba będzie przyspieszyć zrost złamanej kości. Elektroterapia przyniesie ulgę w bólu, poprawi przewodnictwo nerwowe i pobudzi rozbudowę mięśni, gdy te z jakiegoś powodu będą w zaniku.

W Pani gabinecie zobaczymy kilka piłek, czy przy ich pomocy zwierzęta również są rehabilitowane?

Nie, piłki służą ozdobie, ewentualnie zabawie. Ćwiczenia z piłką mają dobroczynny wpływ na ludzi, ale są niezgodne z biomechaniką ruchu zwierząt. Ich stosowanie mogłoby bardziej zaszkodzić niż pomóc, chociażby ze względu na wywoływanie kompresji kręgów w pionowej postawie ciała psa. Dla zwierząt tworzymy tor kinetyczny, ustawimy slalom i dobierzemy poduszkę sensoryczną.

Nie każdemu zwierzęciu uda się pomóc.

Nie jesteśmy cudotwórcami, jeśli zwierzę nie porusza się na skutek zaawansowanej choroby nowotworowej lub zatrucia mocznikiem przy chorobie nerek, nie oszukujemy właściciela, bo nic więcej nie jesteśmy w stanie dla niego zrobić.

Hitami Internetu są filmiki, na których zwierzęta po amputacjach otrzymują jakiś rodzaj protezy lub wózka inwalidzkiego i wkrótce potem odzyskują radość życia.

Wózek inwalidzki nie jest sukcesem zoofizoterapeuty, ale zdarza się, że wszystkie opcje zostały już wykorzystane i w przypadku zwierząt po wypadkach, z urazem rdzenia kręgowego lub po dwukończynowej amputacji, wózek będzie dawał możliwość skorzystania ze spaceru, oczywiście pod warunkiem, że właściciel nie dopuści do przeciążenia zwierzęcia.

Jaki przypadek uważa Pani za swój największy zawodowy sukces?

Sukcesem jest dla mnie powrót zwierzęcia do sprawności. Są natomiast przypadki które mocno zapadają w pamięć np. trzymiesięczny owczarek środkowoazjatycki z porażeniem czterokończynowym. Pies był w tak złym stanie, że lekarze weterynarii sugerowali eutanazję. Dzięki zaparciu właścicieli i intensywnym oddziaływaniom terapeutycznym, pies ma dziś sześć lat i porusza się w pełni sprawnie!

Jak wygląda pierwsza wizyta w Pani gabinecie i jak właściciel powinien się do niej przygotować?

Właściciel powinien umówić się telefonicznie i zabrać całą posiadaną dokumentację weterynaryjną pupila. Spotkanie rozpocznie się od wywiadu z właścicielem, w czasie którego pies będzie swobodnie eksplorował pomieszczenie, a terapeuta dokonywał dyskretnej obserwacji. Następnie przejdziemy do właściwej oceny fizjoterapeutycznej, na którą składają się m.in: ocena w statyce, stan muskulatury, ruch w poszczególnych tempach chodu, ocena sprawności podczas pokonywania przeszkód, ruchomość kończyn i możliwość skrętu tułowia w tak zwanej wolcie. Poza tym możemy dokonać powierzchniowego pomiaru temperatury (i ocenić na przykład czy poszczególne stawy różnią się w tym zakresie między sobą, co może świadczyć o stanie zapalnym danego obszaru ciała). Wstępną ocenę dopełni badanie palpacyjne czyli dotykowe.

Czy pierwszej wizycie towarzyszy duży stres? Psy próbują uciec, schować się, ugryźć?

Bardzo rzadko mamy do czynienia z zachowaniem agresywnym. Zwierzęta bywają zaniepokojone, ponieważ wyczuwają zapach środków dezynfekcyjnych, innych ludzi i zwierząt. Ponieważ Fizjo-Zwierz nie jest gabinetem weterynaryjnym, nie ma w Centrum woni bardzo nielubianych środków farmaceutycznych. Nikt nie nosi też białego fartucha, a sam gabinet urządzony jest w żywych kolorach i wyłożony ciepłymi matami antypoślizgowymi. Pies szybko orientuje się, że nic złego go nie spotyka i zaczyna traktować wizyty w gabinecie, jako rutynę. Po około czterech sesjach sam wprowadza właściciela do gabinetu.

Czy zabiegi terapeutyczne mogą być nieprzyjemne dla zwierzęcia?

Niczego nie robimy na siłę, nigdy nie przekraczamy granicy bólu. Podczas wizyty zwierzę musi być dobrze zmotywowane i chętne do współpracy. Wizyta w Centrum ma oznaczać zabawę, czasem spotkanie z naszym „służbowym” kotem Ryszardem, a kończyć się pyszną nagrodą.

Gdzie zdobywa się wiedzę potrzebną do pracy w zawodzie zoofizjoterapeuty?

W Polsce uprawnienia do wykonywania zawodu zoofizjoterapeuty otrzymuje się po odbyciu kursu z tego zakresu lub po ukończeniu studiów. Oczywiście to nie sam kurs, a praktyka i lata doświadczenia czynią z nas terapeutów. Dokształcać trzeba się stale, jednak konieczny jest selektywny wybór seminariów, w których bierzemy udział. Mimo trudnych warunków na świecie, nie da się poszerzyć wiedzy wyłącznie online. Bez kontaktu z żywym zwierzęciem, będziemy niczym lekarz pracujący wyłącznie w oparciu o dokumentację, niewidzący swoich pacjentów.

Czy po pracy odpoczywa już Pani od zwierzęcych tematów?

Skądże znowu! Jestem opiekunką Boston Terierki Toli, dwóch kotów: Molly adoptowanej ze schroniska po urazie miednicy oraz Brytyjki Maszy, a także rybek (pielęgnic papuzich). Całe szczęście wszystkie zwierzęta wzajemnie się akceptują i stanowią szczęśliwą wielogatunkową rodzinę.

(Rozmawiała Magdalena Michalska )

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

LilaLila

5 1

Cudowna kobieta i profesjonalistka w swoim zawodzie ?‍⬛??‍? 22:49, 24.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

ZwierzakZwierzak

1 1

Super sprawa! 10:05, 25.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AndrzejAndrzej

4 0

Dzisiaj przed południem natknąłem się pod sklepem Pepco na siedzącego na gołym asfalcie żebrzącego faceta z trzema dużymi psami. W pewnym momencie zwierzęta zaczęły bardzo głośno wyć i szczekać, a trwało to naprawdę długo: w granicach 2- 3 minut. Dziki, potworny skowyt, harmider nie do opisania. Zwróciłem mu uwagę, by poszedł sobie z nimi do domu, skoro uwielbia słuchać tego wycia- lecz w odpowiedzi gość poczęstował mnie stekiem ordynarnych wyzwisk. Apeluję tą drogą do mieszkańców, by nie dawali temu darmozjadowi pieniędzy: niech się weźmie do roboty; bodaj do zamiatania ulic, jeżeli nie umie nic innego. Swoją drogą, to żebractwo jest zakazane prawem- gdzie jest więc Straż Miejska, by poskromić łobuza (spotkać go można na deptaku prawie codziennie; lubi przesiadywać przed galerią Hossa). Nie wspomagajmy lenia swoimi pieniędzmi! 15:07, 25.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%