Zamknij
07:53, 01.02.2021

O tym, czy Szczecinek ma szansę ponownie zasłynąć z dokonań regatowych, o planach na przyszłość i pojawiających się młodych talentach, rozmawiamy z Radosławem Żydałowiczem – prezesem Żeglarskiego Międzyszkolnego Klubu Sportowego „Orlę”.

Od kiedy zaczyna się historia szczecineckiego żeglarstwa?

Początki żeglarstwa w Szczecinku łączą się z osobą pana Henryka Falkowskiego i rokiem 1955, kiedy to grupa młodzieży licealnej, pod jego kierunkiem, stworzyła pierwszą sekcję kajakową. Mimo trudnych warunków (kajaki trzeba było zbudować samodzielnie) chętnych nie brakowało. To również dzięki panu Falkowskiemu, pięćdziesiąt siedem lat temu powstał Miejski Klub Sportowy „Orlę”, którego wiodącą dyscypliną zostało żeglarstwo regatowe. Sekcja liczyła wówczas pięćdziesięciu jeden członków, w tym czterech sterników jachtowych. Całe lata 60-te i 70-te to nad Trzesieckiem okres prężnego rozwoju sportów wodnych. Dzięki zaangażowaniu pana Falkowskiego oraz drugiej bardzo ważnej dla nas postaci - Eugeniusza Kuźmickiego (nauczyciela WF- u oraz kierownika SPOS od 1967 roku), żeglarze ze Szczecinka zdobyli moc pucharów i medali, które do dziś zdobią nam ściany.

A pana osobista przygoda z żeglarstwem?

Dokładnej daty nie pamiętam, ale wiosną 1992 roku pojawiłem się na przystani, głodny nowych przygód i gotowy do nauki. Wówczas Klub „Orlę” przynależał do Szkolnego Miejskiego Ośrodka Sportów Wodnych i później podlegał pod Zespół Szkół Mechanicznych. Prezesował nam Remigiusz Bieguński - zresztą mistrz Polski w klasie „Omega”.

Jaki okres w rozwoju klubu zalicza się do najbardziej udanych?

Większość sukcesów sportowych klub odnosił do końca lat 80-tych (lata 90-te też były okresem dobrych osiągów klubowiczów), później zdarzały się miłe niespodzianki, jednak ogólnie zapanowała stagnacja, aż wreszcie nadszedł wielki kryzys. Wychowanie przyszłych mistrzów wymaga czasu, spokoju, regularnych treningów i profesjonalnego sprzętu. Chaos decyzyjny, zmieniająca się wielokrotnie podległość administracyjna klubu, wieloletnie niedofinansowanie doprowadziły do tego, że w pewnym momencie klub prawie przestał funkcjonować.

Pamięta pan moment krytyczny?

W 2007 roku pojawia się inicjatywa, aby zawiązać SzLOT. Z punktu widzenia klubowiczów był to fatalny pomysł i nierealistyczne wizje współpracy. W praktyce, zaczął się podział na dwa niezależne podmioty skupiające amatorów sportów wodnych. Pozycja klubu, pozbawianego kolejnych kompetencji była tak marna, że nie mogliśmy bez zgody obcego organu zorganizować nawet ogniska. Cała inicjatywa traciła sens, a gdy rozpoczął się trwający latami remont obiektu, ludzie poodchodzili, a pozostawiona w próżni młodzież znalazła inne sportowe pasje. Najsmutniejszym bodajże wydarzeniem z historii szczecineckiego klubu, były regaty zorganizowane w 2015 roku. Z inicjatywy ówczesnego prezesa Adam Butowicza nad Trzesiecko przybyli zawodnicy z całej Polski północnej, niestety, Szczecinka nie było komu reprezentować…

Kiedy przejął Pan stery w klubie?

Zostałem wybrany w 2018 roku. Koledzy zdecydowali się mi zaufać, ponieważ wszyscy czuliśmy potrzebę nowego otwarcia. W tej chwili działamy jako jednostka zupełnie samodzielna, współpracująca z Centrum Edukacji Ekologicznej (na której terenie znajduje się nasza siedziba), z Urzędem Miasta (który nas finansuje) oraz Starostwem Powiatowym (które wspiera nas sprzętowo).

Czym tak ujęło Pana żeglarstwo, że poświęca mu Pan każdą wolną chwilę?

To piękny, czysty sport. Wymaga sporych umiejętności technicznych, ale też fizycznie rozwija całe ciało. Pozwala poczuć się wolnym, wyciszyć, odizolować. Kiedy uprawiamy go rekreacyjnie, odkrywamy najpiękniejsze zakątki kraju, nie tylko z nowej - wodnej perspektywy. Kiedy stawiamy na wyczyn, możemy zaznać prawdziwej rywalizacji. Jest to również pewnie jedna z nielicznych dyscyplin, która odnotowała wzrost zainteresowania w dobie pandemii. Ze względu na specyfikę żeglarstwa – (świeże powietrze, duży zbiornik, jednoosobowe łódki) zachowanie dystansu społecznego nie jest żadnym problemem!

Dlaczego więc mimo tylu zalet, żeglarstwo nie jest najpopularniejszą dyscypliną naszego regionu?

Zasadniczo składają się na to trzy przyczyny. Pierwszą są finanse. Żeglarstwo to sport elitarny, obiektywnie drogi. Największym kosztem jest oczywiście łódź. Taka porządna, zdatna do rywalizacji regatowej wymaga nakładów od dwudziestu tysięcy zł w górę. Inne koszty to: transport i przechowywanie sprzętu, a także jego konserwacja i naprawy. Zupełnie odrębną pulę stanowią wydatki na szkolenia i patenty, które musimy zdobyć. Drugą przyczyną jest tak zwany „wysoki próg wejścia”, czyli spory zasób umiejętności, który musimy posiąść, nim faktycznie samodzielnie wypuścimy się na akwen. Trzecim, najmniej oczywistym powodem, są trudności w dopingowaniu żeglarzy. Jak zaangażować do kibicowania publiczność, której zawodnicy po kilku chwilach od startu znikają z oczu?

No właśnie jak?

W Szczecinku staramy się radzić sobie z tym problemem, ustawiając trasę rywalizacji jak najbliżej mariny oraz linii brzegowej jeziora. W ten sposób publiczność (również ta spacerująca po parku) pozostaje w kontakcie wzrokowym z zawodnikami i lepiej czuje ducha rywalizacji.

Czy aby spróbować żeglarstwa trzeba dobrze pływać wpław?

Niekoniecznie. Trzeba umieć utrzymać się na wodzie, nie wpadać w panikę zaraz po wpadnięciu do jeziora. Jednym z elementów treningu żeglarskiego jest stawianie łodzi po wywrotce, musimy więc być w stanie opanować ten element.

A czy bywa niebezpieczne?

To bardziej złożony problem, ponieważ składa się na niego wiele zmiennych takich jak: typ zbiornika wodnego, wiatr, temperatura, wielkość łodzi czy widoczność. Po stronie ludzkiej, trzeba wymienić stopień doświadczenia, poczucia odpowiedzialności czy kondycji psychofizycznej danego dnia. Nie bez znaczenia są też prędkości rozwijane przez łódź (katamarany w dobrych warunkach żeglugowych mogą rozwijać pułap 30 węzłów!). To wszystko sprawia, że musimy działać z głową i wiedzieć co robimy. Zadaniem naszych instruktorów jest takie przeszkolenie uczestników, aby ryzyko wypadku było minimalne.

W jakim wieku najlepiej zaczynać przygodę z żeglarstwem?

Nasza najmłodsza uczennica ma sześć lat i sądzę, że jest to moment idealny. Dziecko jest chłonne jak gąbka, uczy się poprzez zabawę. Oczywiście, jeśli ktoś poczuje chęć spróbowania swoich sił znacznie później, również zapraszamy.

Ilu członków na tę chwilę liczy klub?

Różni ludzie przychodzą, próbują, sprawdzają czy to hobby dla nich. Na tę chwilę do klubu należy około trzydziestu stałych uczestników-dzieci oraz ok 25 osób dorosłych: rodziców, żeglarzy i sympatyków żeglarstwa. Stawiamy przede wszystkim na dzieci i młodzież, którym możemy zaoferować najwięcej. Dysponujemy dziesięcioma łódkami treningowymi typu Optymist (dla uczniów do lat piętnastu). Jeden Optymist regatowy otrzymaliśmy od Urzędu Miasta, mamy też sprzęt użyczony od CEEiRJ: 3 Optymisty regatowe, jedną 420 i jedną łódź typu ISA 407. Dorośli członkowie klubu posiadają prywatne katamarany oraz inne własne łódki, na których reprezentują „Orlę” podczas zawodów.

Skoro nowe otwarcie, to i nowe sukcesy, którymi warto się pochwalić.

Rok 2020 pod względem sportowym zaliczamy do bardzo udanych. W czerwcu odbyły się regaty „Nord Cup” w Gdańsku w kategorii HobieCat 14 – katamaranów jednoosobowych, gdzie triumfowali nasi przedstawiciele. Bartosz Sajdak zajął I lokatę, Paweł Janusz II – gą. 4 lipca, w Czaplinku rozegrano „Regaty na rozpoczęcie wakacji”, podczas których w klasie Optymist reprezentowali nas: Szymon Pindral, Wojtek Lisiecki, Kacper Zagdan oraz Mikołaj Prokopowicz. Sierpień upłynął nam pod znakiem „Charlotta Sailing Days 2020” czyli Mistrzostwach Polski Katamaranów w Ustce, gdzie (tym razem na morzu) po laury sięgnęli koledzy Sajdak i Janusz. Wakacje pożegnaliśmy regatami w Czaplinku, gdzie w klasie Optymist nie miał sobie równych Szymon Pindral. We wrześniu rozegrany został „Livolo Katamaran Cup 2020” w Mechelinkach koło Gdyni, gdzie (tym razem na Zatoce Gdańskiej) zwyciężył Bartosz Sajdak, a wysokie pozycje zajęli bracia Wojciech i Paweł Pestka.

A na rodzinnym podwórku?

Naszą sztandarową imprezą jest Memoriał im. Henryka Falkowskiego, w którego ubiegłorocznej edycji startowało aż 41 zawodników (z czego 14 ze Szczecinka), a reprezentowane były klasy ISA 407, Optymist, Laser 4.7 oraz Hobie Cat 14.

Cieszy ponowny wzrost zainteresowania tematem wśród młodzieży.

Cieszy i to bardzo. Duże nadzieje łączymy z braćmi Wojciechem i Pawłem Pestka. Obaj są już w wieku, który pozwala przypuszczać, że żeglarstwo nie będzie dla nich tylko chwilowym kaprysem, obaj zdradzają talent, są zdeterminowani i odważni. Mam nadzieję, że zwiążą swój los z klubem na długie lata.

Czego wam teraz trzeba, aby nie przerwać dobrej passy?

Wszystko jak zwykle rozbija się o finanse. Od naszych członków pobieraliśmy symboliczną opłatę w wysokości 100 złotych rocznie, co nie rekompensowało nawet w części kosztów klubu. To niestety będzie musiało ulec zmianie. Marzy nam się strategiczny sponsor, ponieważ łodzie przystosowane do startu w regatach kosztują. Jeśli mamy wychowywać żeglarzy, musimy mieć sprzęt zdatny dla osób powyżej piętnastego roku życia. Kilka łodzi typu 420, w dobrym stanie technicznym… W roku 2020 mieliśmy szansę reprezentować Szczecinek podczas Żeglarskich Mistrzostw Europy rozgrywanych we Francji – niestety koszty były zbyt wysokie, zawodnicy nie wystartowali. Poza tym potrzebujemy też łodzi asekuracyjno-ratunkowej typu RIB z silnikiem zaburtowym do zabezpieczania wszelkiego typu zawodów oraz lekkiej przyczepy transportowej dla łódek typu Optymist (takiej, która nie będzie wymagała specjalnych uprawnień od kierowcy pojazdu). Jest więc w co inwestować.

A pozafinansowe plany i marzenia?

Kolejny udział w gdańskich regatach „Nord Cup”, w Charlotta Sailing Days w Ustce oraz stworzenie w Szczecinku żeglarskiej sekcji akademickiej, ale na razie nie zapeszajmy!

Jeżeli Twój wizerunek przypadkowo znalazł się na tych fotografiach, a nie wyraziłeś na to zgody, prosimy zgłoś to na adres:

komentarz(1)

z Lęborkaz Lęborka

1 0

Cieszy optymizm i zapał żeglarzy, pewnie już wiosną będzie biało na jeziorze. A te sukcesy na Mistrzostwach Polski!!! Szkoda, że na bieżąco o nich nie słychać. Powodzenia!
13:55, 01.02.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo